- Myślę, że kibice to zrozumieją, bo trzeba się z tym liczyć. Mam nadzieję, że ten lubelski obiekt będzie bez przeszkód przebudowany i będzie jednym z najlepszych na świecie - powiedział ostatnio w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym" wiceprezes Orlen Oil Motoru, Piotr Więckowski.
Kibice z Lublina w sezonie 2027 będą musieli zatem dojeżdżać na domowe mecze swojego zespołu. Klub stanie przed dużym wyzwaniem, bo będzie musiał pogodzić różne interesy. Z jednej strony odległość nie może być zbyt duża, by zapełnić stadion i mieć odpowiednie wpływy z biletów. Z drugiej strony infrastruktura musi stać na odpowiednim poziomie.
ZOBACZ WIDEO: Bajerski bez pardonu o byłych podopiecznych
Na razie rozmowy o zastępczym stadionie Motoru są na bardzo wczesnym etapie. Wiadomo jednak, że nieoficjalnie mówi się o trzech pomysłach. Jednym z nich jest Łódź. W ocenie Jacka Gajewskiego to zdecydowanie najlepsza opcja.
- Uważam, że byłaby szansa na przyciągnięcie kibiców. Sądzę również, że byłby to test i powiedzenie "sprawdzam" Łodzi. Dowiedzielibyśmy się, jakie jest realne zainteresowanie żużlem w tym mieście. W poprzednich latach często słyszeliśmy narrację, że z różnych powodów nie da się tam przyciągnąć ludzi na mecze ligowe. Motor mógłby sprawdzić, czy to prawda, czy jednak problem leży gdzieś indziej. Myślę, że w 2027 roku nadal powinni mieć drużynę, która walczy o medale. Do tego są bardzo dobrze zorganizowani pod względem marketingowym i wizerunkowym. Potrafią zrobić wiele dla kibica, żeby go przyciągnąć, a w Lublinie przecież też jest konkurencja, bo funkcjonuje tam piłka nożna, siatkówka czy koszykówka - mówi były menedżer, a obecnie ceniony ekspert.
Gajewski jest przekonany, że mimo odległości, która dzieli Lublin od Łodzi (około 300 kilometrów) zapełnienie stadionu H.Skrzydlewska Orła mogłoby się Motorowi udać. - Nie mówimy też o wypełnieniu obiektu, który ma pojemność 20 tysięcy lub więcej. Uważam zatem, że to możliwe. To nie jest podróż na koniec świata. Poza tym wielu zawodników ma swoje bazy niekoniecznie w Lublinie. Logistycznie byłoby to dla nich sensowne rozwiązanie. Miasto jest przecież bardzo dobrze skomunikowane. Sportowo też bym się nie martwił, bo chodzi o tor, który jest jednym z najlepszych do ścigania w kraju - wyjaśnił nasz rozmówca.
- Oczywiście, jest też pewne ryzyko. Mogłoby się zdarzyć, że mecze Motoru przyciągałyby więcej kibiców z Łodzi niż te Orła. Takie zagrożenie istnieje, ale według mnie nie można się bać. To powinna być wtedy mobilizacja dla osób działających w klubie, bo nagle okazałoby się, że można coś zrobić. Wiadomo, że Motor jest na innym etapie, ale to nie powinna być wymówka. Oni również przeszli długą drogą, żeby dojść do miejsca, w którym obecnie się znajdują - zaznaczył Gajewski.
Poza tym Motor ma brać pod uwagę jazdę w Rzeszowie i Warszawie. Ta ostatnia opcja jest jednak najtrudniejsza do realizacji. - Warszawa to ciekawa opcja, ale nieco szalona. Czasami jednak w szaleństwie jest metoda. Nie przekreślałbym tego pomysłu, bo prezes Motoru czasami lubi działać po cichu i wybierać najmniej oczywiste rozwiązania. Może warto byłoby spróbować. Odbywa się tam cyklicznie duża impreza. Pewnie przychodzi na nią też spora grupa osób ze stolicy. Mogłoby się udać - podsumował.
Rzeszów ? Odległość najbliższa z tych z III opcji, ale wątpię, gdyż Stal żużlowa dzieli stadion z dwoma drużynami piłkarskimi. Trener Piskorz mówił sam, że Myślę, że zapytanie również wyślą do Krosna ze względu na odległość. Pytanie, czy Krosno będzie chciała udostępnić swój tor mając ambicje ekstraligowe, gdzie tor będzie robiony specjalnie pod nich, a gdy dojdzie druga drużyna to na bank Maciej Kuciapa oraz Jacek Ziółkowski będą chcieli ingerować w tor i robić go pod siebie. Czytaj całość