Trwający sezon nie rozpoczął się po myśli Adriana Miedzińskiego. Już w pierwszym meczu Elite League w barwach Swindon Robins uległ groźnie wyglądającemu upadkowi, podczas którego połamał sobie palce. "Miedziak" powrócił po blisko miesiącu do jazdy na motocyklu, ale jak przyznaje, same starty w PGE Ekstralidze to zdecydowanie za mało.
[ad=rectangle]
Od czasu feralnego upadku toruński zawodnik nie został powołany na żadne spotkanie w barwach Swindon Robins. W ubiegłym roku startował on regularnie w barwach Vargarny Norrkoeping, ale obecnie nie ma podpisanego żadnego kontraktu w Szwecji.
- Sam czuję, że tej jazdy w moim wykonaniu jest za mało. Mam Ekstraligę i jeżdżę na treningach, ale do zbudowania wysokiej formy przydałyby mi się częstsze starty za granicą. Miałbym poza tym możliwość jeszcze lepszego przetestowania swojego sprzętu - przyznał "Miedziak".
Wychowanek toruńskiego klubu wystartował w piątek w czeskiej ekstraklasie. Niewykluczone, że na torze pojawi się także w sobotę, gdyż został rezerwowym finału SEC w Toruniu. - Nie nastawiam się mocno, ale zobaczymy, może nadarzy się taka okazja i wyjadę na tor. Jeśli chodzi o częstsze starty za granicą, to jest szansa, że niebawem coś w tym temacie się wyjaśni - podsumował Miedziński.
Adrian Miedziński: Potrzebuję więcej jazdy
Adrian Miedziński przyznaje, że jego głównym zmartwieniem jest obecnie brak częstej jazdy. Zawodnik KS Toruń nie występuje w tym roku rozgrywkach szwedzkiej Elitserien.
Źródło artykułu: