GKM nie mógł pozwolić sobie na lepszych juniorów. "Nie było nas stać"

[tag=868]MRGARDEN GKM Grudziądz[/tag] jest w trudnej sytuacji i nie brakuje opinii, że duży wpływ ma na to postawa juniorów. - Brakuje nam szczęścia i ich punktów - mówi prezes [tag=36222]Arkadiusz Tuszkowski[/tag].

Grudziądzanie przegrali na własnym torze z Fogo Unią Leszno i są w bardzo trudnej sytuacji. Coraz częściej można usłyszeć opinie, że beniaminek jest na najlepszej drodze do opuszczenia PGE Ekstraligi. - Nie słuchamy takich komentarzy. Koncentrujemy się na tym, co mówią nasi zawodnicy i o czym marzymy jako klub. Wszystkim zależy na utrzymaniu w PGE Ekstralidze i będziemy o to walczyć do momentu aż będzie istnieć najmniejsza teoretyczna szansa - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Arkadiusz Tuszkowski.

[ad=rectangle]

MRGARDEN GKM Grudziądz miał bazować w tym sezonie na własnym torze. Tymczasem przed własną publicznością drużyna Roberta Kempińskiego przegrała już dwa spotkania. Teraz do utrzymania będzie potrzebować punktów zdobytych na wyjazdach. O to, przy aktualnej dyspozycji zespołu, może być jednak bardzo trudno. - To prawda, że musimy zrobić coś z tą drużyną. Ona ma potencjał, bo jednak potrafiła odrobić 14 punktów w meczu z Unią Leszno. Niestety, brakuje nam punktów juniorów i nie mamy trochę szczęścia. Trzeba robić wszystko, żeby zespół się odbudował. Musimy szukać bonusów na wyjazdach lub wygranych, które do nich nas doprowadzą. Wiem, że dziś to, o czym mówię, wydaje się mało realne. Nie możemy jednak teraz podnosić rąk i mówić, że już nie jedziemy i nie walczymy. To byłoby totalnym nieporozumieniem. Sport jest nieprzewidywalny i my ciągle wierzymy w utrzymanie - podkreśla Tuszkowski.

Jeśli jednak w Grudziądzu spełni się czarny scenariusz i drużyna spadnie z PGE Ekstraligi, to przyszłość klubu nie powinna być zagrożona. - Nie ma sensu rozmawiać o tym, co by było, gdyby... Porozmawiajmy po zakończeniu sezonu. Dziś przed nami jeszcze sporo jazdy. Mogę jednak powiedzieć, że byt GKM-u nie był nigdy zagrożony. Zarząd dbał o to, by klub miał zawsze jak najlepszy wizerunek. Na razie chcemy się skupić na najbliższych meczach i zrobić wszystko, by w sportowej walce wywalczyć jak najwięcej punktów. Gdyby coś się nie powiodło, to za rok znowu będziemy walczyć o awans do Ekstraligi - wyjaśnia prezes beniaminka.

Grudziądzanie wiedzą, że ich problemy biorą się w dużej mierze ze słabej postawy juniorów. Jak jednak przekonują, na większe inwestycje w formacje młodzieżową nie mogli sobie pozwolić. Jednym z kandydatów do zasilenia GKM-u był Krystian Pieszczek. - Brakuje nam punktów juniorów. Oni są, ale nie gwarantują rozsądnego wyniku sportowego. Są u nas Łęgowik, Nowak, Trzensiok i nasz Rujner. To chłopcy, którzy cały czas się uczą i liczyliśmy, że chociaż jeden zaskoczy w tym roku i spełni pokładane w nim nadzieje. Niestety, tak nie jest i seniorzy muszą to gonić. Oni doskonale wiedzą, że to tak wygląda. A inwestycje? Była rozmowa z Krystianem Pieszczkiem i porównywalna oferta z tą zielonogórską. Zawodnik wybrał Falubaz. My nic nie mogliśmy zrobić, bo nie było nas nas finansowo stać na innych żużlowców. Poza tym, większość z nich była zadomowiona w Ekstralidze i nie byłoby za bardzo mowy, by ktoś się ruszył ze swojego klubu. Determinowało to wiele kwestii, między innymi wieloletnie umowy. Mamy juniorów, ale za słabych na Ekstraligę - dodaje na zakończenie Tuszkowski.

Źródło artykułu: