Nieudany eksperyment w Lesznie. Zawodnicy nie chcą łączenia zawodów

Zarówno zawodnicy, jak i trenerzy przyznają, że rozegranie finałów MIMP i MPPK tego samego dnia nie było dobrym rozwiązaniem. Liczą, że nie powtórzy się to w kolejnych sezonach.

Finał MPPK miał odbyć się początkowo na wiosnę, jednak z powodu złych warunków pogodowych został ostatecznie przełożony. Jako, że GKSŻ nie chciała rozgrywać go po zakończeniu ligowego sezonu, a w jego trakcie brakowało odpowiednich terminów, podjęto decyzję, że zarówno finał MPPK, jak i MIMP odbędzie się tego samego dnia w Lesznie.
[ad=rectangle]
Rozwiązanie to wydawało się ciekawe zwłaszcza dla kibiców, którzy mogli spędzić zarówno niedzielne popołudnie, jak i wieczór na stadionie. Pomimo atrakcyjnych cen biletów, zawody oglądało ostatecznie cztery tysiące widzów. Dla porównania na mecze ligowe na Stadionie Alfreda Smoczyka przybywa często nawet dziesięć tysięcy kibiców. - Rzeczywiście, sytuacja, gdy jednego dnia odbywają się dwa turnieje jest dość niecodzienna. Zrobiliśmy wszystko, by stanąć na wysokości zadania. Z powodu padającego deszczu tor nie był idealny, ale trzymał się do samego końca, pozwalając na rozegranie obu zawodów - przyznał leszczyński trener, Roman Jankowski.

Zastrzeżenia mieli jednak sami zawodnicy. - Czuję się jak krowa na pastwisku, popędzana. Ciągle szybciej, szybciej! Wychodzi na to, że najbardziej chcą jechać organizatorzy - mówił dla internetowej telewizji, która transmitowała finał MPPK Mirosław Jabłoński. Drugie niedzielne zawody rzeczywiście przeprowadzono w błyskawicznym tempie, co nie podobało się także kibicom. Gdy ostatecznie zakończono je po zaledwie czternastu wyścigach, na trybunach słychać było gwizdy. Sami zawodnicy - o czym przyznawali w parku maszyn - byli jednak zgodni, że dalsze rozgrywanie finału przy padającym deszczu nie miało sensu.

Żużlowcy liczą na to, że eksperyment, jaki przeprowadzono w niedzielę w Lesznie w przyszłości się nie powtórzy. - W ostatnich tygodniach mieliśmy przerwę od ligi i szkoda, że nie udało się zorganizować tych imprez w dwóch różnych terminach - mówił zwycięzca finału MIMP, Bartosz Zmarzlik, któremu wtórował Piotr Pawlicki. - Zarówno ja, jak i część zawodników nie startujemy w ogóle w poniedziałek. Można było jeden z turniejów zorganizować w inny dzień niż niedzielę - stwierdził.

Z opiniami tymi zgodził się także gorzowski trener, Stanisław Chomski. Miał on niemały ból głowy, ponieważ jego podopieczny - Bartosz Zmarzlik odjechał w ciągu dwóch dni trzy zawody. Dzień wcześniej rywalizował w finale IMŚJ w Lonigo. - Bartek był przez całą noc w podróży i jego normalny rytm życia został przez to zaburzony. W sporcie żużlowym trzeba być gotowym na takie sytuacje, ale pytanie brzmi: gdzie są jakieś granice. Organizowanie dwóch zawodów jednego dnia nie wydaje się być zbyt dobrym pomysłem. Nie służy to na pewno randze tych finałów. Moglibyśmy oczywiście uczestniczyć w MPPK bez juniorów, którzy wcześniej startowali w MIMP, ale ucierpiałby na tym prestiż tych zawodów - zaznaczył Stanisław Chomski.

Źródło artykułu: