WP SportoweFakty: W związku z absencją Kacpra Gomólskiego w składzie na niedzielny mecz znalazł się Marcin Turowski. Co może powiedzieć pan o tym zawodniku?
Jacek Krzyżaniak: Jest to przede wszystkim młody zawodnik, który niedawno, bo w tym roku, zdał licencję żużlową. Muszę przyznać, że ma on w sobie ten błysk w oku, smykałkę do żużla, która dobrze wróży na przyszłość. Ma wszystko, co w tym sporcie jest potrzebne: ambicję i odwagę, ale zna też zarazem swoje granice. Osiągał jak dotąd bardzo dobre wyniki w miniżużlu i powoli próbuje swoich sił w dorosłym speedwayu.
Co z jego występem w Lesznie? Zapewne kluczowe będzie zastępowanie go bardziej doświadczonymi zawodnikami.
- Na pewno będziemy korzystać z rezerw, ale nigdy nie wiadomo co będzie się działo w czasie spotkania. To sport, w którym dochodzi do upadków i kontuzji. Wiemy jednak, że jeśli zajdzie taka potrzeba, Marcin pojedzie i sobie poradzi. Widać, że drzemie w nim talent i duże możliwości. Tak jak wspomniałem, przejechał już wiele w miniżużlu. Teraz trzeba poczekać i zobaczyć jak to przełoży się na sport żużlowy.
Ostatnie mecze pokazują jak wiele zależy od postawy młodzieżowców. Czy Oskar Fajfer jest w stanie powtórzyć znakomity występ z pierwszego półfinału i zapunktować dobrze w Lesznie?
- Punkty wszystkich zawodników, nie tylko Oskara będą nam potrzebne. Jeśli chodzi o Fajfera, to on doskonale zdaje sobie sprawę, że jest to już końcówka jego wieku juniorskiego. Jeżeli teraz nie wykazałby się swoimi umiejętnościami, mogłoby być mu ciężko znaleźć zatrudnienie w dobrym klubie w przyszłym sezonie. Można powiedzieć, że postawił on teraz wszystko na jedną szalę. W pierwszym meczu z Unią Leszno wypadł naprawdę dobrze. Pokazał, że może zdobywać punkty, nawet w tak ważnych zawodach jak półfinał Ekstraligi. Wiele od niego zależy i bardzo chce się wykazać.
Menedżer Unii, Adam Skórnicki uważa, że brak Kacpra Gomólskiego może nie być dla was aż tak bardzo odczuwalny. Zgadza się pan z tym stwierdzeniem?
- Oj, na pewno będziemy to odczuwać. Można w czasie zawodów dokonywać rezerw, ale byłoby nam zdecydowanie łatwiej, gdybyśmy mieli w składzie Kacpra. Nikt nie wie czy akurat w najbliższą niedzielę nie pojechałby rewelacyjnie, zapewniając nam miejsce w finale. Żałujemy, że go zabranie, ale taki jest regulamin i nic na to nie poradzimy. Decyzji sędziego odnośnie czerwonej kartki zmienić nie możemy.
Unia Leszno musi awansować do finału, KS Toruń może?
- Właśnie tak to wygląda. Unia wygrała rundę zasadniczą, a teraz sama podkreśla, że musi znaleźć się w finale i zdobyć złoto. My nie przejdziemy obok tego rewanżu obojętnie, ale na pewno nie mamy aż takich oczekiwań. Na razie skupiamy się na tym, by obronić zaliczkę z pierwszego spotkania. Jakie będą kolejne cele? To się dopiero okaże. Ważne, że podchodzimy do tego na spokojnie. Wywieranie presji nie służyłoby ani trenerom, ani działaczom, ani tym bardziej zawodnikom.
Osiem punktów przewagi przed rewanżem to dużo czy mało?
- To z jednej strony dużo, a z drugiej mało. Unia Leszno była wcześniej na fali, ale myślę, że to już się skończyło. W rewanżu wiele będzie zależało od psychiki. Uważam jednak, że zdecydowanie łatwiej niż atakować, jest się w drugim meczu bronić. Drużyna, która musi odrabiać straty zawsze może się spalić.
Jednym słowem, torunianie są przed rewanżem dobrej myśli.
- W rundzie zasadniczej jako jednym udało nam się w Lesznie wygrać. Tym razem ucieszymy się nie tylko w przypadku zwycięstwa, ale też wtedy, gdy obronimy zaliczkę i pojedziemy w finale. Nie tylko ja, ale i wszyscy zawodnicy dziękujemy naszym kibicom, którzy swoim dopingiem w pierwszym meczu ponieśli nas do wygranej. Liczymy, że wielu z nich przyjedzie za nami do Leszna. Na pewno pomoże nam to w walce o awans do finału.
Rozmawiał Michał Wachowski
Trwa sprzedaż biletów na finał SEC w Ostrowie Wlkp. - KLIKNIJ TUTAJ i przejdź na stronę sprzedażową!