Kacper Gomólski mógł dać finał KS Toruń

Fogo Unia Leszno pokonała w dwumeczu KS Toruń 94:86. W rewanżu nie mógł wziąć udziału Kacper Gomólski, który został ukarany czerwoną kartką.

Końcówka rewanżowego meczu półfinałowego PGE Ekstraligi pomiędzy Fogo Unią Leszno a KS Toruń była piorunująca w wykonaniu gospodarzy. Trzy podwójne wygrane zapewniły Bykom awans do finału, w którym zmierzą się z Betard Spartą Wrocław. W dwumeczu padł wynik 94:86. To oznacza, że torunianom zabrakło 5 punktów (które jednocześnie należy odjąć Unii) do upragnionego finału. Czy mógł je zdobyć Kacper Gomólski? Niekoniecznie, ale z pewnością dałby menedżerowi Jackowi Gajewskiemu więcej możliwości taktycznych.

Rozpocznijmy od tego, że z pewnością układ par KS Toruń byłby inny. Marcin Turowski, który w składzie zastępował Gomólskiego jechał w parze z teoretycznie najsłabszym na ten moment zawodnikiem Aniołów - Adrianem Miedzińskim. W przypadku obecności Gomólskiego z pewnością zarówno on, jak i Miedziński pełniliby rolę uzupełniających parę. To z kolei powodowałoby, że Jacek Gajewski nie musiałby od pierwszego biegu stosować rezerwę zwykłą i "tracić" biegi juniorów, które można było zachować na sytuacje kryzysowe. A w niedzielę już w 11. biegu goście wykorzystali wszystkie możliwe zmiany zwykłe i pozostawały ewentualne rezerwy taktyczne. Te możliwe były dopiero w przedostatnim biegu.

Oczywiście można założyć, że Kacper Gomólski nie zdobyłby punktów, które z kolei zdobyli juniorzy jadący za niego z rezerwy taktycznej. Ale z drugiej strony to pokazuje, że byli oni tego dnia dobrze dysponowani i mogliby stanowić alternatywę dla słabego tego dnia Miedzińskiego i ewentualnie Gomólskiego. Jak się okazuje do obronienia były tylko i aż cztery punkty, które mogli zdobyć zarówno juniorzy, jak i liderzy w przypadku zmian taktycznych.

Jedno jest pewne - pod obecność Kacpra Gomólskiego mielibyśmy do czynienia z zupełnie innym meczem. Fogo Unia Leszno do finału awansowała zasłużenie, bo nie tylko w tym dwumeczu, ale i w przekroju całego sezonu była zespołem po prostu lepszym. Różnica nie była jednak aż tak wielka, jak mogłyby wskazywać wyniki rundy zasadniczej i Aniołom brakowało niewiele do utrzymania przewagi z pierwszego meczu i sprawienia niespodzianki. Te szanse zostały dodatkowo ograniczone przez błąd ludzki polegający na niesłusznym ukaraniu zawodnika czerwoną kartką. I o to KS Toruń ma prawo mieć pretensje.

Źródło artykułu: