Jacek Krzyżaniak: Oskar Fajfer będzie miał problem

KS Toruń w rozegranym w sobotę finale Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych zajął czwarte miejsce. Działacze klubu, a także trener młodzieżowców, mogą mieć obawy przed rewanżowym spotkaniem o brąz PGE Ekstraligi.

Torunianie w gorzowskim turnieju zebrali 16 punktów i do podium zabrakło im aż pięciu "oczek". W końcowym sukcesie nie pomogła obecność najmocniejszej i najbardziej doświadczonej pary, Pawła Przedpełskiego i Oskara Fajfera. - Przyjechaliśmy z najsilniejszym składem, jakim dysponujemy. Można powiedzieć, że to są zawody parowe, ale po naszej drużynie wnioskuję, że wyszły indywidualne. Zdobyliśmy 16 punktów, z czego 13 to dorobek Pawła Przedpełskiego - skomentował po zawodach Jacek Krzyżaniak.

Założenia Aniołów przed tym finałem były zupełnie inne. Taka postawa młodzieżowców nie napawa optymizmem przed rewanżowym meczem o brązowy medal PGE Ekstraligi z Unią Tarnów, a sytuacja ekipy z grodu Kopernika już jest trudna. - Przyjechaliśmy zgarnąć medal. Oskar Fajfer nie wziął pod uwagę tego, że to są jego ostatnie biegi jako junior. W następnym roku będzie problem - zauważył trener torunian.

Więcej spodziewano się właśnie po Oskarze Fajferze. - Zdecydowanie. Defekt, defekt, zero. W końcówce 1 i 2, ale to też już były inne pary. Zabrakło nam punktów w pierwszych wyścigach. Gdyby Oskar zdobył wtedy w każdym biegu jeden punkt, to wtedy zamiast niego nie pojechałby Marcin Kościelski i też by zdobył jeden punkt. Wtedy stanęlibyśmy na podium, na trzecim miejscu. Nie udało się - mówił niepocieszony szkoleniowiec.

W pierwszej części zawodów nie wiodło się także Przedpełskiemu, które dopiero w swoich trzech ostatnich biegach przyjeżdżał na pierwszej pozycji. Wcześniej problem stanowiła trudna nawierzchnia gorzowskiego toru, przez co było sporo upadków. - Być może to spowodowało, że chłopcy słabo pojechali w pierwszej fazie, gdyż widzieli jak zawodnicy spisują się na torze. Było dużo upadków, ale taki jest ten sport. Oczywiście, trzeba troszeczkę przystopować, ale nie tak, jak było to w naszym wypadku. W pierwszym biegu z Rybnikiem przegraliśmy 2:4, a w drugim wyścigu 1:5. Nie można tak, jeśli się myśli o stanięciu na podium. Myślałem, że będziemy mieli troszeczkę więcej jak brąz - przyznał Krzyżaniak.

Okazję do zaprezentowania swych umiejętności miał Marcin Kościelski, który zastąpił w jednym z wyścigów Fajfera. -  Dostał szansę i dojechał. Nie zdobył punktów, ale nie było problemów. Bardzo ładnie się spisał. Pojechał w trakcie zawodów, kiedy inni zawodnicy byli już dopasowani. Nie przegrał zbyt mocno z trzecim żużlowcem swojego wyścigu - zakończył opiekun toruńskich juniorów.

Źródło artykułu: