Tai Woffinden po raz drugi mistrzem świata! Sezon 2015 należał do niego

Tai Woffinden podczas Grand Prix Polski w Toruniu zapewnił sobie drugi w karierze tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Brytyjczyk w ostatnich sezonach zdominował światowy żużel.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk

Tai Woffinden po swój pierwszy złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Świata sięgnął 5 października 2013 roku właśnie na torze w Toruniu. Niemal dwa lata później historia zatoczyła koło, a "Woffy" na jeden turniej przed zakończeniem zmagań zapewnił sobie drugi w karierze mistrzowski tytuł. Brytyjczyk zdominował sezon 2015 i zasłużenie został najlepszym żużlowcem globu.

Od trzech sezonów Woffinden jest gwiazdą światowego speedwaya. Kiedy przed trzema laty organizatorzy cyklu Grand Prix przyznali Brytyjczykowi stałą dziką kartę, wiele osób w środowisku żużlowym pukało się w czoło. Wszak w pamięci kibiców zapadł sezon 2010, kiedy Woffinden również startował w elicie z dziką kartą, ale był jednym z outsiderów cyklu. Jednak był to dla "Tajskiego" najtrudniejszy rok w dotychczasowej karierze. 30 stycznia tegoż roku po ciężkiej chorobie zmarł jego ojciec, Rob Woffinden.

Marzeniem zmarłego ojca było zobaczenie syna w gronie najlepszych żużlowców świata. Nie doczekał tej chwili, ale doświadczenie to nauczyło wiele 20-letniego wówczas Woffindena. - Pragnę zrobić to dla ojca, ale to jest tylko żużel i tak naprawdę nic tu nie jest pewne. Trzeba więc poczekać i zobaczyć, jak będzie. Ojciec miał na mnie ogromny wpływ i poświęcał mi mnóstwo uwagi. Jego śmierć to gigantyczny cios dla mnie oraz wszystkich, którym był bliski, ale życie musi toczyć się dalej - mówił po śmierci ojca Tai.

Brytyjczyk dziś bawi się żużlem, ale jednocześnie podchodzi do niego bardzo poważnie. Przed swoim pierwszym mistrzowskim sezonem schudł 10 kilogramów, postawił na zdrowy tryb życia. To zaowocowało świetną dyspozycją. Woffinden długo pukał do bram światowej czołówki, ale kiedy już do niej wszedł, nie miał sobie równych.
Wróćmy jednak do pierwszych lat żużlowej kariery Taia Woffindena. Pasję do żużla odziedziczył po swoim ojcu, który starty na torze musiał zakończyć z powodu kontuzji. Po zakończeniu kariery Rob Woffinden wyemigrował do Australii, osiedlił się w Perth, gdzie zajmował się szkoleniem najmłodszych żużlowców. Właśnie w ten sposób do speedwaya trafił Tai. Ojciec szybko dostrzegł talent drzemiący w swoim synu i postawił wszystko na jedną kartę. Rodzina Woffindenów wróciła do Wielkiej Brytanii, a "Tajski" powoli wspinał się na szczyt.

Starty w lidze brytyjskiej Tai Woffinden rozpoczął w Scunthorpe Scorpions, w którym przed laty rywalizował jego ojciec. W 2006 roku Skorpiony startowały w najniższej brytyjskiej klasie rozgrywkowej, która była poligonem doświadczalnym dla młodych żużlowców - Conference League. Rok później był już zawodnikiem Rye House Rockets, a w sezonie 2009 zadebiutował w Elite League w barwach Wolverhampton Wolves, które reprezentował przez sześć lat. W obecnym sezonie "Woffy" zrezygnował z występów w ojczyźnie. Jak sam tłumaczył, wpływ na tę decyzję miała zbyt duża intensywność startów.

Z roku na rok Woffinden był coraz ważniejszą postacią w ekipie Wilków. - Zawsze wyznaczam sobie jakieś cele. Jeszcze startując w Premier League powiedziałem sobie, że pokonam każdego jednego zawodnika. Miałem w głowie listę i przez cały sezon odznaczałem sobie kogo udało mi się już pokonać w bezpośrednim pojedynku. Sprawiało mi to przyjemność i myślę, że nie inaczej będzie w Elite League. Chcę być prawdziwym liderem i zdobyć upragniony puchar - mówił kilka lat temu Woffinden.

Plan ten Brytyjczyk systematycznie realizował nie tylko w lidze angielskiej. W 2013 roku eksplodował jego talent. W Ekstralidze startował w barwach Betard Sparty Wrocław i z miejsca stał się liderem tej drużyny. Wcześniej, jeszcze jako junior, w najlepszej lidze świata reprezentował Włókniarz Częstochowa. Z Lwem na piersi jeździł w kratkę, ale miał sporo udanych meczów. Fani pod Jasną Górą pamiętają, jak w jednym ze spotkań Woffinden pokazywał Gregowi Hancockowi, którą ścieżką Amerykanin ma podążać. Już wtedy widać było, że drzemie w nim ogromny potencjał.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×