Już w okolicach turnieju w Gorzowie pojawiały się głosy, że Toruń będzie wyjątkowy. Że najlepsi zawodnicy świata założą jednakowe stroje, a potem przeznaczą je na licytacje. Że repliki kombinezonu Darcy'ego Warda będzie można kupić, a pieniądze przekazać na walkę Australijczyka z ciężką kontuzją. I faktycznie, obrazki 18 dżentelmenów z żółtymi symbolami na ubraniach, zwracały uwagę. Sam Darek za pośrednictwem naszej redakcyjnej ekipy dziękował za szlachetne gesty i konkretne wsparcie. - Dziękuję wszystkim polskim kibicom, między innymi za fioletowe koszulki, które są sprzedawane, by mi pomóc. To niesamowite. Oglądam zawody w telewizji i to też widziałem. To wszystko pomaga w tym trudnym czasie, w którym radzę sobie naprawdę dobrze - powiedział w Anglii Łukaszowi Benzowi kontuzjowany Australijczyk.
Teraz trzeba iść dalej. Wciąż kupować gadżety z jednym przeznaczeniem, licytować kevlary, rozmaite pamiątki i brać udział w szczytnych akcjach. Takich jak ostatnie spotkanie w Poole czy planowane wiosenne ściganie w Toruniu. Ze strony dziennikarskiej staramy się robić co tylko można, żeby temat rehabilitacji Darka docierał do jak największej rzeszy fanów i żeby informować kibiców o najnowszych akcjach. No i żeby strumień energii płynął prosto do Anglii. W słusznej i prawdziwej sprawie.
Polski dzikus
Ostatnia europejska runda Grand Prix była też okazją do rozmowy o dzikich kartach na 2016. Wizyta Jarka Hampela w naszym telewizyjnym studiu była znakomitym momentem na poruszenie tematu. - Będę gotowy na przyjęcie ewentualnego zaproszenia. W tym roku nie wyjeżdżam na tor, bo trzeba spokojnie dochodzić do formy. Ale wszystko idzie w dobrym kierunku - mówił dwukrotny wicemistrz świata. Na razie zasuwa 30 kilometrów dziennie na dwóch kółkach bez silnika. Za chwilę zaczną się poważniejsze wyczyny, a potem powrót na tor. Bez ciśnień i pośpiechu. Rozsądnie. A szanse na "dzikusa"? Rozmawiając z prezydentem Castagną i czytając polskie rewelacje są mieszane uczucia. Z jednej strony sympatyczny Włoch uśmiechnął się od ucha do ucha i prosił o niedrążenie tematu, a z drugiej teksty o szwedzkich interesach w cyklu dają do myślenia. Patrząc na historię ostatniego dziesięciolecia ze stałymi "dzikusami" w GP, można wyciągać pewne wnioski.
Brytyjczycy i Szwedzi dostawali ich najwięcej, ale tym razem na rozdanie dodatkowych kart bardziej mogą liczyć ci drudzy i jeden Duńczyk. Jeden Australijczyk, a najpewniej dwóch zostaje w ósemce, więc czwarte zaproszenie wydaje się oczywiste. Bo jeśli nie Polak, to kto? Rosjanie z różnych przyczyn odpadają, a sympatyczny Słowak - z punktu widzenia organizatorów - bez marketingowo-kibicowskiego zaplecza nie wydaje się opłacalną opcją. Trzymajmy więc kciuki i liczmy na biznesowy rozsądek żużlowych mocarzy. Czterech Polaków w elicie już mieliśmy i nikt chyba nie narzekał. Trybuny pełne, wycieczki do hoteli i konsumpcja w żużlowych restauracjach pewne. No i wyniki nie najgorsze. Czego chcieć więcej?
Przykro i smutno
Poważne życzenie tyczy się też majowego święta. Bo że wreszcie będzie to święto nie chcę mieć wątpliwości. Jeśli speedway w naszej stolicy znów miałby zakończyć się klapą, to dajmy wszyscy sobie spokój z żużlem. Obecni działacze, eksperci, dziennikarze, kibice i zawodnicy też. Nie jest przecież tajemnicą, że narada na najwyższych zawodniczych szczeblach pomogła w decyzjach podczas kwietniowej kompromitacji na Narodowym. Była afera z torem, taśmą, ale i z zachowaniem ludzi też. W czwartek zwaśnione strony usiadły za jednym stołem. - Wyciągamy wnioski. Budowa toru będzie dłuższa, materiał świetnie zabezpieczony, turniej juniorów na cztery dni przed i odpowiedni zapas maszyn startowych - podkreślał na czwartkowej konferencji prezes motorowego związku Andrzej Witkowski. Ale największą rolę miał do odegrania Ole Olsen. Wielki zawodnik z dawnych czasów, a w ostatnich latach spec od układania sztucznych torów. Miał pół roku żeby przemyśleć kwietniowy temat i... powiedział, że jest "przykro i smutno".
- Szanuję pana za wielkie lata na żużlu, ale czy ma pan coś jeszcze do powiedzenia polskim kibicom oraz kończącemu podczas warszawskiej Grand Prix karierę Tomaszowi Gollobowi? - spytałem Duńczyka. - Nie mogłem uwierzyć w to, co tam się stało. Było mi bardzo przykro, że w taki sposób pożegnano Tomasza Golloba i jak czuli się inni zawodnicy. Ale musimy patrzeć w przyszłość i myśleć o majowym turnieju, które będzie fantastycznym wydarzeniem w tym wielkim kraju speedwaya - odpowiedział były mistrz światowych torów. To ja szczerze życzę panu Olsenowi udanego majowego święta. I nam Polakom tym bardziej. Jako wierny fan speedwaya i człowiek przekazujący informacje kibicom nie chciałbym znów poczuć się jak spoliczkowany frajer. Nie chciałbym w następnym październiku znów pytać o słowa, które i tak nie padną. Skoro był kwiecień-plecień, to czas na ocieplenie. Niech będzie w maju jak w raju.
Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+
I jeszcze raz powtórzę !
DYĆ MIE NA ŁEB NIE PIZŁO !!!
Gdyby zawalił się dom stawiany przez budowlańca, to nie zapraszałbym jego do budowy garażu lub drugiego domu ;)