Stanisław Chomski: Rezerwowy się nie sprawdza

Zdaniem Stanisława Chomskiego koncepcja gorzowskiej Stali z rezerwowym seniorem nie zdała egzaminu. - Uważam, że lepiej nie mieć zawodnika oczekującego, a w razie potrzeby dać szansę Adrianowi Cyferowi lub Bartkowi Zmarzlikowi - przekonuje.

W poprzednim sezonie w Gorzowie było trzech zawodników, którzy nie mogli być pewni miejsca w składzie. Mowa o Tomaszu Gapińskim, Piotrze Świderskim i Linusie Sundstroemie. Szwed opuścił już MONEYmakesMONEY.pl Stal Gorzów, a przyszłość pozostałej dwójki stoi pod znakiem zapytania.

- Jeśli chodzi o kolejny sezon, to są już filary zespołu w postaci Mateja Zagara i Nielsa Kristiana Iversena. Zatrzymanie tych zawodników było kluczowe. Reszta składu zależy natomiast od wielu czynników, takich jak strategia czy możliwości finansowe klubu. Jeśli chodzi o Linusa Sundstroema, to sam przyznawał, że prezentuje na tyle wysoki poziom sportowy, że nie chciałby pełnić roli zawodnika oczekującego - przyznał trener Stanisław Chomski.

Całkiem możliwy scenariusz zakłada, że Stal Gorzów nie będzie posiadać w przyszłym sezonie rezerwowego seniora. - Przy tak dobrej parze juniorów nie ma potrzeby trzymania jakiegoś zawodnika na ławce. Musimy wybiegać powoli myślami do sezonu 2017. Bartek Zmarzlik i Adrian Cyfer mają ostatni rok jazdy w roli młodzieżowców i w przypadku potknięć seniorów z podstawowego składu, to na nich należałoby postawić - zaznaczył Stanisław Chomski. W takim przypadku swoją szansę w Ekstralidze otrzymaliby inni juniorzy. - W Gorzowie dojdzie do młodzieżowej zmiany warty i trzeba się nad tym pochylić. Są w klubie młodzi zawodnicy bez doświadczenia i tu pojawia się pytanie, jak wszystkim pokierować, by z jakąś wartością wejść w sezon 2017 - dodał. Danie im szansy, gdy Bartosz Zmarzlik zastępowałby w meczu jednego z seniorów, byłoby dobrym rozwiązaniem

Stanisław Chomski zauważa przy tym, że sytuacja, w której zawodnicy rywalizują o skład w Ekstralidze nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem. Jak pokazał miniony sezon, w Gorzowie nie zdało to egzaminu. - Nie tylko w Stali, ale i paru innych klubach to się po prostu nie sprawdziło. Ci, którzy byli rotowani nie podnieśli swojego poziomu sportowego. Gdy dany zawodnik nie ma gwarancji miejsca w składzie, to czasem emocjonalnie tego nie wytrzymuje. Później odbija się to na jego dyspozycji. Kiedy w czasie meczu zepsuje jeden czy drugi wyścig, gubi koncentrację i zamiast myśleć o zawodach, w podświadomości rodzą się mu pytania, czy nie straci miejsca w składzie. Poza tym gdy żużlowiec nie ma cykliczności startów w lidze, to nie wynika z tego nic dobrego - podsumował.

Źródło artykułu: