O relacjach Hampel - Gollob i czy "Jarek to taki cukiereczek" - fragmenty książki Marka Cieślaka

Publikujemy kolejne fragmenty książki "Marek Cieślak. Pół wieku na czarno". Tym razem o Jasonie Crumpie, Gregu Hancocku, relacjach Jarosława Hampela z Tomaszem Gollobem i o samym Jarosławie Hampelu.

O Jasonie Crumpie:

Trzeba jednak przyznać, że Crump to osoba niezwykle rodzinna. Jego żona Melody oraz córeczka i syn jeździli z nim na wiele zawodów. Widać było, jak są blisko. I Jason w końcu poczuł, że zaczyna się bać. Po prostu. Zaczął przykręcać gaz.

Pamiętam taką naszą rozmowę:
- Jason, gdzie ty zamykasz gaz?
- No jak to gdzie, widziałeś.
- A widzisz tamtą reklamę na bandzie?
- Widzę.
- To tam masz zamykać.
- Niemożliwe, Marek.

To był wyraźny znak, że w tym sporcie Jasonowi zaczęło się robić niewygodnie. I zaplanował sobie koniec kariery. A trzeba powiedzieć, że jeździł zawsze bardzo odważnie, mało było takich agresorów jak on. Przyszedł jednak dzień, że zmienił mu się pogląd na sprawy ziemskiego bytu i podziękował. Jeszcze niby negocjował z panią Martą Półtorak przejście do Rzeszowa, ale, widać, nie za bardzo chciał się dogadać. W zasadzie odszedł w pełni blasku i dziś może się bawić życiem, bo pieniądze zarobił. I jakieś swoje zajęcia ma.

O relacjach Hampel - Gollob:

Jarek za Gollobem nie przepadał, a że nie ma między nimi dobrej krwi, przekonałem się dobitnie podczas jednej z toruńskich rund Grand Prix. Najpierw poszedłem pogadać z Jarkiem, a później zajrzałem do Tomka.

- Chyba za długo gadałeś z Hampelem - złowrogo przywitał mnie Gollob.
Odszedłem wtedy na bok i zacząłem myśleć: na cholerę mi przyjeżdżać na Grand Prix, skoro inni oceniają, jak długo z kim rozmawiam i snują domysły, że mogę uświadamiać Hampela, w jaki sposób ma pokonać Golloba. Przecież to są doświadczeni zawodnicy, a uwagi i tak często lekceważą, bo mają swoich podpowiadaczy. Gdy jednak nadchodził czas Drużynowego Pucharu Świata, sytuacja ulegała zmianie. Raz podszedłem do Golloba.

- Idź no do "Protasa" i powiedz mu, co ma założyć, żeby było dobrze - poprosiłem. A on poszedł bez słowa. Nie wiem, czy doradzał mu dobrze, czy źle, ale chyba jednak dobrze, bo w innym wypadku nic byśmy nie wygrali. A Gollobowi na wygrywaniu zależało cholernie. Często gadał, że dla orzełka dałby się pokroić, i muszę powiedzieć, że mówił prawdę. Tyle razy stałem przy Tomku na pudle i zawsze widziałem szczęśliwego człowieka, który osiągnął właśnie swój cel.

Kiedy w Gorzowie zdobyliśmy DPŚ trzeci raz z rzędu, szedłem z Tomkiem po torze.
- Dla takich chwil warto żyć - radował się wtedy.

Niby slogan, prawda? Wielu tak mówiło, ale w ustach Golloba było to szczere wyznanie. Owszem, niekiedy te jego wywiady mogły razić, bo w rzeczywistości jest Tomek sportowym egoistą - jak Mauger i wielu innych championów. Jedynie Hancock jest całkowicie inny, ale to tylko wyjątek potwierdzający regułę.

O ofercie Grega Hancocka:

W 2015 roku Hancock mnie jedną rzeczą zaskoczył. Byliśmy na śniadaniu u pana Janka Garcarka, dilera Mercedesa, a Greg zaproponował mi robotę swego osobistego coacha podczas turniejów Grand Prix. Popatrzyłem na niego, uśmiechnąłem się i mówię:

- Greg, o czym ty gadasz?
- O tym, że najlepiej znasz się na torach, że świetnie czytasz żużel.

Miło… Na Hancocku też się znałem dobrze i równie dobre wypracowałem sobie o nim zdanie. Cztery lata pracowałem z nim we Wrocławiu, dwa w Tarnowie i rok w Zielonej Górze. W sumie siedem sezonów, szmat czasu. Był jednak, oczywiście, pewien problem. Bardzo duży problem.

- Greg, to dla mnie wielki zaszczyt, że takiego jak ja zapraszasz do współpracy. Ale ja przecież jestem trenerem kadry Polski. Jakby to wyglądało, gdybym chodził w twoich firmowych ciuchach i doradzał, jak masz wygrać z Hampelem?
- No dobra, rozumiem. Nie ma tematu.
- Ale jak mnie kiedyś z kadry wyrzucą, to możesz ponowić ofertę.

O Jarosławie Hampelu:

Wiecie, kto jest moim ulubionym zawodnikiem w kadrze? Jarek Hampel, z którym miałem do czynienia w Pile i we Wrocławiu. Od początku był olbrzymim talentem. Jako 16-latek startował w parze z samym Hansem Nielsenem i ku zaskoczeniu wielu dawał sobie radę. Od samego początku. I uważam, że długi czas jechał na tym talencie. Jeśli chodzi o treningi fizyczne, trudno było zagonić chłopaka do systematycznej roboty, a i ze szkołą był na bakier. Przyjeżdżali profesorowie z Leszna i wręcz błagali:

- Żeby ten Jarek do szkoły chociaż czasem chodził!

A Jarek przysięgał, że tak właśnie będzie, po czym okazywało się, że nie znalazł czasu... Szkoda, bo to bardzo inteligentny chłopak i tę szkołę spokojnie mógł skończyć.

"Ten Jarek to taki cukiereczek", zwykła powtarzać moja żona. Wtedy jej odpowiadałem, że taki cukiereczek to z niego wcale nie jest, bo swój charakterek ma. Oj, ma! Potrafi mieć swoje zdanie i twardo przy nim obstawać, potrafi się też odciąć. Muszę wtedy zachować spokój, a Jarek wie, że bardzo go lubię. Niekiedy jednak to wykorzystywał. Choćby we Wrocławiu.

- Gdzie ty jesteś, bo trening zaraz zaczynamy? - wykręciłem raz do niego numer.
- Trener, jadę, za parę minut będę. Pod Trzebnicą już jestem - wyjaśnił nasz cukiereczek.

Czekamy, czekamy, a jego nie ma. W końcu przyjechał, ale dopiero po południu. Gdy do niego dzwoniłem, nie wyjechał jeszcze nawet z domu pod Piłą.

- Dobra, to pójdziemy pobiegać, żebyś dnia straconego nie miał - zaproponowałem, co w ocenie Jarka brzmiało wówczas jak wyrok.

***

Książka "Marek Cieślak. Pół wieku na czarno" dostępna jest już w przedsprzedaży na empik.com (kliknij TUTAJ). Znajdziecie ją w promocyjnej cenie 31,49 zł (21 proc. rabatu). Autobiografię można zamawiać również na www.labotiga.pl

O książce: "Żużel to nie liczby. Żużel to twarze. Czasem umorusane, a czasem upie***lone". Odkąd w 1966 roku po raz pierwszy usiadł na motorze, zakochał się w żużlu bez pamięci. Najpierw jako zawodnik, a później utytułowany trener poświęcił mu całe życie. Dziś trudno wyobrazić sobie czarny sport bez tak charyzmatycznej i barwnej postaci, jaką jest Marek Cieślak.

Dlaczego podczas DPŚ 2013 nie skorzystał z Tomasza Golloba? Kiedy stracił szacunek do Jerzego Szczakiela? Czy Greg Hancock celowo nie doleciał na finał DMP do Tarnowa? Który prezes chciał sam ustalać skład zespołu? Co naprawdę wydarzyło się w Ostrowie?

W tej książce trener reprezentacji Polski pozwala zajrzeć czytelnikom za kulisy wielkiego speedwaya i wyjaśnia, "kto jest kim" w żużlowym środowisku. Szczerze i bez lukrowania pisze o zawodnikach, prezesach i działaczach, ale też o wypadkach, przygotowywaniu toru i mediach.

Jeśli żużel masz w sercu, a metanol w żyłach, tej autobiografii nie możesz przegapić!

Autor: Marek Cieślak, Wojciech Koerber
Data wydania: 13 kwietnia 2016
Cena okładkowa: 39,90 zł (miękka okładka)
Format: 140 x 205 mm
Liczba stron: 352 (+8 wkł

Źródło artykułu: