Rybniczanie w Zielonej Górze zdobyli aż 43 punkty. Mogli nawet wygrać, ale w kluczowych momentach spotkania nieco lepsi byli gospodarze. Beniaminek jednak zaskoczył i to bardzo pozytywnie. Przed meczem niewielu obserwatorów przypuszczało, że rywalizacja była może być aż tak zacięta. - Jestem w stu procentach zadowolony. Stworzyliśmy bardzo fajne widowisko. Oczywiście, ten mecz można było wygrać, ale proszę pamiętać, że walczyliśmy bez Kacpra Woryny. Falubaz jechał z kolei z ZZ, a to w mojej ocenie okazało się nawet wzmocnieniem tej drużyny - powiedział w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Krzysztof Mrozek.
Duży wpływ na przebieg spotkania w Zielonej Górze miała pogoda. Dość nieoczekiwanie w niedzielę intensywnie padał śnieg. Momentami żużlowcy rywalizowali w naprawdę trudnych warunkach. - Można powiedzieć, że dziś w Zielonej Górze nawet i mrozek był (śmiech). Mówiąc już jednak całkowicie poważnie, to trzeba jechać w każdych warunkach. Taka aura powoduje, że tor staje się niewiadomą również dla gospodarzy. Najbardziej komfortową sytuację ma ten, który wygra start i jedzie z przodu. Dziś zdarzało się jednak nawet tak, że ten, który prowadził, miał całe zabrudzone gogle i w zasadzie nie widział nic. W innym wyścigu niektórzy zawodnicy musieli je ściągnąć i jechać dalej, bo widoczność była bardzo ograniczona. Całe szczęście, że ten mecz się tak skończył. Najważniejsze, że wszyscy cali i zdrowi wracamy do Rybnika. Jedziemy dalej - stwierdził Mrozek.
Przed początkiem niedzielnego spotkania niektórzy twierdzili, że rybniczanie polegną w rywalizacji z Ekantor.pl Falubazem. W ocenie wielu obserwatorów drużyna spisywała się bardzo słabo w meczach sparingowych i nie była dobrze przygotowana do startu rozgrywek ligowych. Rzeczywistość pokazała zupełnie coś innego. - W tym sporcie zawsze jest milion ekspertów, doradców, prezesów, trenerów, menedżerów. Ściganie się jeszcze na dobre nie rozpoczęło, a oni już widzieli, że Rybnik jest słaby. Zawsze powtarzam, że w żużlu trzeba mieć wiele pokory. My jedziemy dla naszych kibiców. W Zielonej Górze było ich bardzo wielu i za to im teraz bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że są zadowoleni. Wyniki jeszcze przyjdą. Mamy fajną drużynę, w której było dziś widać team spirit. Nie zamierzamy jednak zachłysnąć się tym spotkaniem. Jestem zwolennikiem teorii, że zawsze należy podnosić sobie poprzeczkę. Nigdy nie można mówić o tym, że drużyna ma dość pracy. Im więcej jazdy, tym lepiej. Jestem przekonany, że w naszym przypadku wszystko będzie zmierzać w dobrym kierunku - podsumował prezes ROW-u.
ZOBACZ WIDEO - Tomasz Gollob: ciężki wypadek nauczył mnie pokory [1/3]