Mecz w Lesznie przysporzył zarówno pozytywnych, jak i negatywnych emocji. Do spięcia doszło choćby po zakończeniu czwartego wyścigu. Grigorij Łaguta przez trzy okrążenia ścigał Nickiego Pedersena i minął Duńczyka na ostatnim łuku. Po wyścigu, przy zjeździe do parku maszyn, między zawodnikami doszło do spięcia. Pedersen uderzył w kask Łaguty, po czym żużlowców rozdzielili mechanicy i ich koledzy z drużyny. Rosjanin miał pretensje o to, że "Power" zbyt poszerzył tor jazdy, by na ostatnim łuku zablokować atak "Griszy".
Rosjanin, pytany o to, czy Pedersen rzeczywiście nie pojechał fair, odparł: - Tak właśnie było. Ale Nicki to Nicki i jego po prostu się nie zmieni. Widzieliśmy jak jeździł po szerokiej i nie była to jedyna sporna sytuacja z jego udziałem w tym spotkaniu. Teraz nie ma już co do tego wracać, bo emocje opadają.
Rosjanin pozwolił sobie w tej sytuacji także na żart, mówiąc: - Jakby nie było sędziego, to miałbym więcej roboty i też coś Nickiemu zrobił - zaśmiał się.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Walasek: gubiliśmy za dużo punktów (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Sam mecz ułożył się dla rybniczan wyjątkowo udanie. Skazywany na porażkę beniaminek uzyskał remis, a przed ostatnim wyścigiem prowadził 43:41. - Ja zawsze lubiłem jeździć w Lesznie. Tor w drugiej części zawodów zaczął robić się twardy i mi to odpowiadało. Fajnie, że zdobyłem te jedenaście punktów. Jeśli chodzi o samo sędziowanie to moim zdaniem było na dobrym poziomie - dodał Łaguta.
Po tej Czytaj całość