Stal Gorzów w tegorocznych rozgrywkach PGE Ekstraligi idzie jak burza. Drużyna prowadzona przez Stanisława Chomskiego jest w dalszym ciągu niepokonana. W minioną niedzielę w bardzo dobrym stylu wygrała na własnym torze z Fogo Unią Leszno 53:37. To ich drugie w tym roku zwycięstwo z mistrzami Polski. Wcześniej gorzowianie "rozjechali" Get Well Toruń 62:28, a drużyna Jacka Gajewskiego uważana jest za jednego z głównych kandydatów do mistrzostwa Polski.
Na Stal nie ma póki co mocnych. Już teraz pojawia się wiele opinii, że w drużynie nie ma słabych punktów i zdobędzie ona mistrzostwo Polski. Przed nadmiernym optymizmem przestrzega jednak prezes klubu. - Zbyt wiele już w żużlu widziałem, żeby na tym etapie sezonu wieszać zawodnikom medale. Wcale nie trzeba się daleko cofać. Rok 2014 i historia Unii Tarnów - przypomina Ireneusz Maciej Zmora.
I trudno nie przyznać szefowi gorzowskiego klubu racji. Przed dwoma laty tarnowianie również odprawiali z kwitkiem kolejnych rywali. Po rundzie zasadniczej byli zdecydowanym liderem. Mieli na swoim koncie aż 32 punkty. O osiem więcej niż drudzy wtedy gorzowianie. W półfinale play-off zespół Marka Cieślaka musiał jednak uznać wyższość Byków z Leszna, bo nie mógł skorzystać z usług kontuzjowanego Grega Hancocka. - Wtedy nikt nie przypuszczał, że tarnowianie mogą nie pojechać w finale. To pokazuje, że w żużlu trzeba mieć bardzo dużo pokory. Wygrane zespołu mnie cieszą, ale mam świadomość, że najważniejsze, czyli faza play-off, dopiero przed nami - dodaje na zakończenie Ireneusz Maciej Zmora.
ZOBACZ WIDEO Zrobili to dla Krystiana Rempały. Zengota zadedykował sukces zespołu
Irek ma rację.Sezon jeszcze się nie skończył a przed nami PO.
Pozdro.