Szkoleniowiec gorzowskiej Stali przed meczem z Jaskółkami miał powody do obaw. Głównie z racji rozgrywanej w sobotę rundy Speedway Grand Prix w Horsens. - Wiedziałem, że tarnowianie trenowali dość mocno. Było trzydniowe zgrupowanie, mieli dogodny termin, większość zawodników do dyspozycji w odróżnieniu ode mnie. Dla mnie termin był niefortunny, bo po Grand Prix w Horsens była daleka droga. Wszyscy moi zawodnicy nie byli do końca zadowoleni ze swoich wyników, narzucają sobie większe oczekiwania. Ich jazda w lidze powoduje, że kibice też się po nich więcej spodziewają. To był turniej i trzeba było to wyrzucić z głowy. Na to były ukierunkowane działania sztabu szkoleniowego - przyznał Stanisław Chomski.
Spotkanie w Tarnowie na początku nie ułożyło się po myśli gorzowian, którzy sensacyjnie przegrali wyścig młodzieżowy. Potem jednak udało się odrobić straty i utrzymać przewagę do końca pojedynku. Kosztowało to jednak wiele nerwów, a najwięcej mówi się o sytuacji, w której Przemysław Pawlicki miał pretensje do Krzysztofa Kasprzaka.
- Były dwa nieporozumienia naszych zawodników. W zespole jest jak w małżeństwie - nie zawsze idealnie, ale takie rzeczy trzeba załatwiać we własnym gronie. Media są zaś jak stara sąsiadka, bardzo wścibska. Przemek został pociągnięty za język, wyrzucił tę żółć z siebie, ale w poniedziałek rozmawiałem z nim i ta sprawa jest załatwiona. To się zdarza w ferworze walki. Nikt nie chce przyjeżdżać ostatni, a wie, że punkty, które zdobędzie w czterech biegach, predysponują go, bądź nie, do biegów nominowanych, w których z urzędu jedzie Bartek Zmarzlik, bo jest liderem naszego zespołu. Jeżeli chodzi o atmosferę to jest ona normalna. To wszystko wynika z emocji, bo nikt nie chce przegrywać. Nie jedziesz, nie zarabiasz. Fochy już dawno zostały odrzucone na bok - skomentował całe zajście trener "żółto-niebieskich".
ZOBACZ WIDEO Jakub Błaszczykowski: Lekki niedosyt pozostanie
{"id":"","title":""}
W niedzielę kolejny mecz. Już nie po raz pierwszy opiekun lidera PGE Ekstraligi nie będzie miał możliwości zebrania całego zespołu na wspólny trening. Poszczególni zawodnicy brali udział w rozgrywkach lig angielskiej, duńskiej czy szwedzkiej, a także eliminacjach MIMP czy innych imprezach. - Acykliczność startów w tym sporcie jest normalna i jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Nie możemy idealnie przygotować się do spotkania ligowego. Trening jest planowany na piątek dla tych, którzy go potrzebują. Do tej pory pogoda była zła. Tor jest w takim stanie, że trzeba nad nim dużo popracować, aby spełnił określone zadania - powiedział Chomski, wspominając czwartkową ulewę, jaka przeszła nad Gorzowem.
Dla Stali starcie z MRGARDEN GKM-em Grudziądz będzie drugim z rzędu pojedynkiem wyjazdowym. Przy Hallera 4 spotkają się niepokonani na własnym torze grudziądzanie i niezwyciężeni w tym sezonie gorzowianie. Któraś passa zostanie najprawdopodobniej przerwana, chyba że padnie remis. - Potrafią jechać nie tylko na swoim torze. Zawodnicy Grudziądza to są przecież czołowi żużlowcy swoich reprezentacji. Antonio Lindbaeck świetnie jeździ w Grand Prix i nie tylko. Tomasz Gollob, Artiom Łaguta, Krzysiek Buczkowski czy Rafał Okoniewski to są takie "torpedy", które przy przegranym starcie trudno będzie dogonić - ocenił rywala szkoleniowiec.
Gorzowski trener zna jednak przepis na wygraną. - Do zwycięstwa potrzebne będą dobre starty. Oni znają ścieżki, tor od kilku sezonów jest przygotowywany w podobny sposób i nic nie wskazuje na to, by pogoda pokrzyżowała im plany. Powtarzalność toru sprawia, że ci zawodnicy czują się jak ryby w wodzie. To my będziemy musieli uciekać, bo nam trudniej będzie gonić. To jest klucz do sukcesu, który chcemy odnieść - zakończył Stanisław Chomski.
Tak ogrodnik opracował chemiczna recepturę;)))))))))))))))
Cześć nie ma dla Czytaj całość