W tym roku finał Indywidualnych Mistrzostw Polski zostanie rozegrany na torze w Lesznie. Obrońcą tytułu sprzed jest Maciej Janowski. Wymienia się go w gronie faworytów tegorocznego finału, ale będzie miał niełatwe zadanie. Na liście startowej zawodów znajdują się niemal wszyscy najlepsi zawodnicy z kraju. - Stawka jest naprawdę ciekawa. Jeśli chodzi o nieobecnych, to prócz Jarka Hampela wymienić można takie nazwiska jak Krzysiek Kasprzak czy Piotr Protasiewicz. Reszta polskiej czołówki przyjedzie walczyć o tytuł do Leszna - zaznacza Krzysztof Cegielski.
Ekspert naszego portalu przyznaje, że trudno wytypować zdecydowanego faworyta tych zawodów. - Na pewno w walce o medale będą chcieli liczyć się miejscowi zawodnicy. Świetną znajomością tego toru może pochwalić się także Przemek Pawlicki, a na dobry wynik liczą na pewno tacy zawodnicy jak Bartek Zmarzlik czy Patryk Dudek. Janusz Kołodziej lubi tor w Lesznie i także zalicza się do grona faworytów. W takich zawodach jak te o wszystkim decyduje jednak obecna forma. Jeśli jej nie będzie, to nawet najlepsza znajomość toru nie pomoże i nie da medalu. Każdy z żużlowców musi się skupić, by przejechać jak najlepiej sześć, a może i siedem wyścigów. Czy da to pozycję na podium, dowiemy się na samym końcu - dodaje Cegielski.
Ekspert naszego portalu nie ma wątpliwości, że finał IMP cieszy się nadal wśród zawodników prestiżem. - On w dalszym ciągu jest ogromny. Z punktu widzenia żużlowców, to najważniejszy indywidualny turniej w roku. Zdobycie medalu jest nadal wielkim prestiżem i nic w tym przypadku się nie zmieniło. Mimo że zawodnicy dopłacają to tego typu imprez, to chętne biorą w nich udział. Nie znam żużlowca z czołówki w Polsce, któremu nie chciałoby się w tych zawodach startować i nie sądzę, by miało się to zmienić - stwierdza.
ZOBACZ WIDEO Euro 2016. Trening reprezentacji Polski przed meczem z Portugalią (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Krzysztof Cegielski przekonuje, że nie można narzekać na obecną formuję IMP. Dwaj najlepsi zawodnicy po pięciu seriach startów awansują bezpośrednio do finału. Pozostała czwórka walczy natomiast o wejście w biegu dodatkowym.
- Biorąc pod uwagę emocje dla kibiców, obecna formuła wyłaniania mistrza Polski jest dobrym rozwiązaniem. Oczywiście każda formuła ma swoje plusy i minusy. Pokrzywdzeni mogą czuć się zawodnicy, którzy uzbierają w pięciu biegach 12 czy 14 punktów, a później, po nieudanym finale, nie zdobędą medalu. Z drugiej strony dodatkową szansę mają ci zawodnicy, którym nie wyjdzie jeden czy drugi bieg i zakończą pierwszą fazę zawodów na piątej czy szóstej pozycji. Wiem, że wielu kibiców tęskni za jednodniowymi finałami w mistrzostwach świata. Piątkowy turniej IMP w Lesznie jest więc dobrą okazją, by doświadczyć podobnych emocji. Liczę, że na tych zawodach dopisze frekwencja, bo naprawdę będzie co oglądać - kwituje Cegielski.