Rekordzistą medalowym w Indywidualnych Mistrzostwach Polski jest Tomasz Gollob, który zdobywał łącznie aż siedemnaście medali. Na drugim miejscu w tej klasyfikacji plasuje się natomiast Zenon Plech. Zdobył on w czasie żużlowej kariery pięć złotych i dwa srebrne krążki IMP.
- Trudno byłoby wyróżnić mi jedno szczególne zwycięstwo. Każde z nich cenię i każda wygrana smakowała wspaniale. Można powiedzieć, że Indywidualne Mistrzostwo Polski to ukoronowanie żużlowej kariery. Tak było przed laty i wierzę, że jest tak i dziś. Ten, kto wygra piątkowe zawody w Lesznie, zapisze się w historii - przekonuje Zenon Plech.
Nasz rozmówca martwi się jednak o przyszłość tej imprezy. Jak zauważa, nie jest to już wydarzenie, które przebijałoby rangą pozostałe zawody żużlowe w naszym kraju. - Rzeczywiście, patrząc w przeszłość, kiedyś finał IMP był wielkim wydarzeniem. Mam wrażenie, że teraz ranga tych zawodów nieco zmalała. Trzeba się nad tym zastanowić i koniecznie pomyśleć, jak temu zaradzić - dodaje.
W środowisku żużlowym od kilku lat dyskutuje się na ten temat. Pojawiają się głosy, że zwycięzca IMP powinien otrzymać stosowną nagrodę, jak choćby dziką kartę na jedną z polskich rund Grand Prix. - To jedna z propozycji i jestem gotowy ją poprzeć. Jeśli sam tytuł mistrza kraju nie wystarcza, to trzeba żużlowców dodatkowo zmotywować. Można powiedzieć, że ranga IMP jeszcze się trzyma, ale widzimy, co dzieje się z innymi indywidualnymi turniejami. Nie chciałbym, by tak prestiżowe zawody poszły tą samą drogą - zaznacza Plech.
Były medalista IMP przyznaje, że ma swojego faworyta piątkowych zawodów w Lesznie. - Przeczucie mówi mi, że wygra zawodnik, który nie był wcześniej mistrzem Polski. Stawiam w tym przypadku na Bartka Zmarzlika. W ubiegłym sezonie otarł się o złoto na własnym torze w Gorzowie. Zdobył ostatecznie srebro i tym razem może ten wynik poprawić. Zwłaszcza, że na torze w Lesznie trudno go zatrzymać - kwituje Zenon Plech.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Radosław Gilewicz po meczu Polaków. "Powinniśmy być dumni z tej kadry"