W naszym skromnym, hermetycznym i powtarzalnym żużlowym poletku możemy oglądać te same twarze ścigające się ze sobą w różnych konfiguracjach w sobotę, niedzielę, poniedziałek i wtorek. Jakkolwiek jest to fascynujące, miło raz na jakiś czas ujrzeć, jak show kradnie zawodnik, którego nie ujrzycie nigdzie indziej. A nie ma do tego lepszego miejsca niż brytyjska Elite League. Z kilku powodów, z których najważniejszymi są bardzo specyficzne i różnorodne tory oraz tabela biegowa preferująca potencjalnie najsłabsze ogniwa.
Dlatego niniejszym zapraszam na subiektywny przegląd dziesięciu najciekawszych, a szerzej nieznanych twarzy z Elite League. Zawodników, którzy pewnie nigdy nie będą medalistami mistrzostw świata, ba, być może nigdy nie zaistnieją w Polsce, ale mimo wszystko są na tyle charakterystyczni, że warto ich poznać. Czasami z powodu talentu, czasami nieprzeciętnej ambicji, a czasami... z innych względów.
Steve Worrall - odrobinę młodszy i odrobinę szybszy z bliźniaków, co ewidentnie nie w smak temu starszemu. W tym sezonie otarł się o podium Indywidualnych Mistrzostw Wielkiej Brytanii, otarł się o miejsce w kadrze na Drużynowy Puchar Świata, otarł się także o występ w Grand Prix w Cardiff. Być może kiedyś przejdzie od otarć do czynów, póki co jednym z jego bardziej imponujących występów było majowe spotkanie w Lakeside, gdzie w pojedynkę ciągnął wynik drużyny, mając przecież za klubowych kolegów Žagara, Fricke'a i Nichollsa. Gdy po 5 biegach jego Belle Vue uzbierało 10 oczek, Steve miał na koncie... 9 z nich. Przez resztę meczu dorzucił kolejne 8. Recepta na sukces? Teoretycznie banalna - po prostu trzymał się krawężnika. Tyle, że na torze skomplikowanym jak budowa kamery scyntygraficznej nie każdy dawał sobie z tym radę.
Jason Garrity - on z kolei miał już szansę wyjechać na tor w Cardiff, ale swój jedyny bieg wieczoru zakończył spektakularnym powaleniem Roberta Lamberta na ziemię. Dostał się tam dzięki czwartemu miejscu w zeszłorocznych mistrzostwach kraju, gdzie w finale powalił się sam. W tym roku musiał wycofać się z turnieju po 4 wyścigach, gdy ponowił sztukę samopowalenia. Rekordzista wykluczeń w lidze w sezonie 2015, gdy ustrzelił ich dwucyfrową liczbę, co nie przeszkodziło mu wszak znaleźć się w dziesiątce najskuteczniejszych zawodników Elite League. W tym roku pod względem wykluczeń jest dopiero drugi, z bilansem zatrzymanym na sześciu. Gdy akurat nie kolekcjonuje kolejnych stron internetowych i dla odmiany wygrywa biegi, na pytania reportera o tajemnicę sukcesu odpowiada, że nie ma zielonego pojęcia.
ZOBACZ WIDEO: Żużlowa prognoza pogody na niedzielę
James Sarjeant - zeszłoroczny partner Garrity'ego na rezerwie Coventry i przy okazji najbardziej wdzięczny obiekt żartów żużlowej części brytyjskiego twittera. Sierżant dotyka taśmy częściej niż czapki przy salutowaniu. Rekordzista taśm w lidze w sezonie 2015. Rekordzista taśm w lidze w sezonie 2016. Gdy akurat nie jest zajęty dotykaniem taśmy - pasjami kradnie starty. Przy uważnym obejrzeniu jego motocykla można dostrzec logo gry "The Sims". W młodości spędzał wieczory jako maskotka klubu Sheffield Tigers.
Max Clegg - w młodości spędzał wieczory jako maskotka klubu Sheffield Tigers. Tak, on też. Lubi jeździć w parze ze starszym od siebie o 28 lat Peterem Karlssonem. Ostatnio zaczął nawet wygrywać biegi. Jazda z przodu stawki sprawia mu ewidentną przyjemność. Opowiadanie o tym przed kamerą ewidentnie nie.
Joe Jacobs - po sezonie 2014 zakończył karierę i poświęcił się pracy na budowie. Szpachlowanie nie okazało się nawet w połowie tak przyjemne jak śmiganie w lewo, dlatego po roku przerwy wrócił na tor. Przez większość sezonu zażarcie walczył z Maxem Cleggiem o tytuł najgorszego zawodnika ligi, jednak wpadł do kociołka z sokiem z gumijagód i ostatnio na swoim torze przekroczył średnią 1,7 pkt/bieg.
Simon Lambert - w żaden sposób niezwiązany z Robertem Lambertem. Ani konotacjami rodzinnymi, ani wiekiem, ani tym bardziej talentem. Prawdopodobnie najbardziej drewniana i najmniej aerodynamiczna sylwetka w lidze. Sposób pokonywania przez niego oporu powietrza do teraz pozostaje niezbadany. W żaden sposób nie przeszkadza mu to jednak w trzaskaniu dwucyfrówek na Adrian Flux Arena. Po uwzględnieniu bonusów, ale zawsze.
Rohan Tungate - najbardziej znany zawodnik z tego zestawienia, który potrafi zdobywać przyzwoite punkty także w polskiej lidze, a w wolnym czasie zostaje Indywidualnym Mistrzem Słowacji. W Anglii po dramatycznie słabym początku sezonu groziło mu odsunięcie od składu. Tak się tym przejął, że obecnie jest jednym z dwóch liderów Swindon Robins, obok znanego tu i ówdzie Jasona Doyle'a. Na niedawnym wyjeździe w Wolverhampton dwukrotnie startował 15 metrów za resztą stawki i ani razu nie przywiózł zera. We wcześniejszym meczu trener powierzył mu biało-czarny pokrowiec i jazdę w jednym z biegów za podwójne punkty. Rohan dotknął taśmy i także wylądował 15 metrów za resztą stawki. I wówczas również nie przywiózł zera. Skończył z wykluczeniem, bo przewrócił kolegę z pary.
Josh Bates - jedna z największych nadziei brytyjskiego żużla. Diabelski błysk w oku połączony z chłopięcą buzią, z której wydobywają się słowa z akcentem zrozumiałym wyłącznie dla samego Josha. Jego hobby to kolekcjonowanie tytułów młodzieżowego mistrza Anglii. Dotychczas wygrał dwa razy w kategorii do lat 21 i raz w kategorii do lat 19. Ładna sylwetka i niemal holderowa skłonność do wyginania się na motocyklu. Z którego to wyginania zazwyczaj niewiele wynika.
Richard Lawson - nie należy mylić go z aktorem o tym samym imieniu i nazwisku, który zagrał homoseksualistę w filmie "Brudny Harry". Żużlowy Lawson pomysłu na życie szukał jednak dość długo, bo karierę w czarnym sporcie rozpoczął w wieku 22 lat. 5 lat później wybrano go "Zawodnikiem Roku" w Lakeside. Urodził się w mieście Whiteheaven, którego mieszkańcy nazywani są "jam eaters", ponieważ kiedyś panowała tam straszna bieda i większości ludzi nie było stać na wędlinę do kanapek, dlatego pałaszowali dżem. Preferencje kulinarne Richarda pozostają nieznane.
Michael Palm Toft - najnowsze odkrycie sezonu, choć sam aż tak nowy nie jest. Wskoczył do składu na mecz z Poole z powodu kontuzji Nicklasa Porsinga, który zastępował zwolnionego Rory'ego Schleina, który zastępował zwolnionego Madsa Korneliussena. Palm Toft pojawił się zatem w roli końcowego ogniwa łańcucha pokarmowego i dokładnie to samo robił na torze. Z 13 zdobytych punktów na trasie uzyskał… wszystkie z nich. Startował z prędkością hulajnogi, po czym rozpędzał się z okrążenia na okrążenie, na przystawkę łykając partnera, później zagryzając rywalem, a czasem na deser poprawiając drugim. Z innym żużlowym Michaelem z Danii łączy go nie tylko imię i podwójne nazwisko, ale także wyraz twarzy, przy którym Jane Ahonen wychodzi na wesołka.
Jak sami widzicie - jest kogo oglądać.
Marcin Kuźbicki