Torunianie jechali bronić do Zielonej Góry 10 - punktowej zaliczki. Po pierwszych trzech biegach nic z niej nie zostało. Gospodarze zaczęli mecz znakomicie i prowadzili 14:4. - Ten mecz ułożył nam się w wymiarze taktycznym. Tam, gdzie wchodziły rezerwy, nie traciliśmy punktów. Mało kto będzie pewnie teraz zwracać na to uwagę, ale ważny był wyścig czwarty, w którym Paweł Przedpełski zatrzymał lawinę. Zapowiadało się tragicznie, ale on coś znalazł. To był dla nas kluczowy moment. Nasz junior podpowiedział reszcie drużyny, a sytuacja wygląda tak, że w większości jeździmy na silnikach Petera Johnsa. Było łatwiej złapać właściwe przełożenia - powiedział w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Jacek Gajewski.
Menedżer Get Well Toruń po pierwszym meczu zmienił układ par. Jaki dało to efekt? - Nie chcę zdradzać, jaki był mój zamysł. Przed finałami wolałbym jeszcze o tym nie mówić. Mogę jednak powiedzieć, że jestem zadowolony. W niektórych momentach to zagrało. Mogłem uruchamiać sprawnie rezerwy taktyczne. Chodziło mi o wykorzystanie predyspozycji poszczególnych zawodników - podkreślił Gajewski.
Właściciel toruńskiej ekipy jest przekonany, że Get Well Toruń ma duże szanse na złoto. Jego zdaniem, Stal Gorzów jest teoretycznie łatwiejszym rywalem od zielonogórzan. - Właściciel mojego klubu lubi takie wypowiedzi i ja mam tego świadomość. Uważam, że Stal Gorzów jest bardzo mocnym zespołem, który nie przez przypadek wygrał rundę zasadniczą. Jadą znakomicie. Liczę na ciekawe finały. Moja drużyna nabiera wiatru w żagle. Taki wynik w półfinale buduje moc w zespole - dodał na zakończenie Gajewski.
ZOBACZ WIDEO Wybrzeże - Lokomotiv: upadek Zetterstroema (źródło TVP)
{"id":"","title":""}