Miłe złego początki. Tak w największym skrócie Ljung może opisać swoje tegoroczne starty w PGE Ekstralidze. Doświadczony zawodnik szybko wywalczył sobie miejsce w meczowej siódemce, ponieważ kierownictwo zespołu desygnowało go do walki już na inaugurację przeciwko Unii Tarnów. Zawody z perspektywy ławki rezerwowych oglądał wówczas Antonio Lindbaeck.
Jak się okazało na dłuższą metę, zakontraktowanie przez działaczy jednego seniora więcej niż pozycji w podstawowym składzie, nie było fortunnym zabiegiem. Co miało być w rzeczywistości kłopotem bogactwa, doprowadziło do niezbyt przyjemnych sytuacji. A cierpiał na tym w głównej mierze 34-latek, którego liczba ligowych występów w Polsce zatrzymała się finalnie raptem na pięciu. Jego położenia nie poprawiał nawet fakt, że słabiej u progu sezonu spisywał się Artiom Łaguta, a Tomasz Gollob jak jeszcze radził sobie na swoim torze, tak kompletnie nie błyszczał na wyjazdach. U trenera Roberta Kempińskiego wyższe notowania miał też Lindbaeck. Inna sprawa, że przynajmniej do połowy rozgrywek młodszy rodak Ljunga był w świetnej dyspozycji i akurat jego trudno było wygryźć. Mimo to Peter uważa, że zasłużył na więcej okazji do startów i nie zawsze był traktowany w sposób właściwy . - Jeśli byłem lepszy od innych i tak lądowałem poza drużyną na kolejne spotkanie. To niesprawiedliwe i wbrew duchowi sportu - grzmi w rozmowie z WP SportoweFakty Peter Ljung.
MRGARDEN GKM niemal do samego końca rundy zasadniczej znajdował się w grze o fazę play off. Ekipę z województwa kujawsko-pomorskiego przez długi czas broniły więc wyniki. Zarządzający zespołem wyszli z założenia, że zwycięskiego składu się nie zmienia i majstrowanie przy żelaznym zestawieniu mogłoby wydawać się nie wskazane. Po prostu nie psuto czegoś co nieźle funkcjonuje. Ljung ma jednak swoją teorię na temat tego, czemu nie udało się osiągnąć pierwszej czwórki - Dlaczego się do niej nie dostaliśmy? Wystarczy spojrzeć na rezultaty zawodników, którzy nie potrafili odnaleźć się w delegacjach. Dobrze radzili sobie jednak w "domu" i obraz trochę się zamazywał. Biorąc pod uwagę te okoliczności, myślę, że gdybym dostał więcej okazji do jazdy na obcych torach, była spora szansa by powalczyć o medale - kontynuuje potwierdzając nieco powyższą tezę o kiepskich, wyjazdowych dokonaniach kilku żużlowców z Grudziądza.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob znów z nagrodą za wyścig sezonu: "Sam się dziwię, jak ja to robię"