Hans Andersen był ważnym ogniwem Orła Łódź w sezonie 2016. To przede wszystkim on i Robert Miśkowiak w większości meczów brali na siebie ciężar zdobywania punktów. Do pełni szczęścia Andersenowi zabrakło tak naprawdę tylko mocnego zakończenia rozgrywek, w którym przeszkodziła mu kontuzja ręki.
Zawodnik nie miał jednak wątpliwości, że chce kontynuować karierę w Łodzi. To w dużej mierze zasługa wyjątkowych relacji, które łączą go z Witoldem Skrzydlewskim. - W ogóle nie było pytania, czy chcę tu zostać. To było od początku oczywiste - wyjaśnia zawodnik. - W tym klubie jest człowiek, który bardzo wiele dla mnie zrobił. Mówię o Witoldzie Skrzydlewskim. Nie mógłbym zapomnieć o tym, że dwa lata temu to on dał mi szansę. Wyciągnął do mnie pomocną dłoń. W pewnym sensie po tych wydarzeniach stał się dla mnie jak ojciec - tłumaczy Andersen.
Duńczykowi bardzo zależało na podpisaniu umowy w Łodzi. Tematem chciał zająć się jak najszybciej. Swój nowy kontrakt pierwszy raz przyjechał negocjować już tydzień po zakończeniu rozgrywek. Rozmowy przebiegały sprawnie i udało się je zamknąć bez problemów. - Teraz mogę skupić się na przygotowaniach do nowego sezonu - tłumaczy. - Zbliża się okres, w którym będę bardzo zajętym człowiekiem. Muszę zająć się tematem motocykli, a także postanowić, gdzie jeszcze będę startować w przyszłym sezonie. Akumulatory są już naładowane. Miałem trochę wolnego czasu, który w stu procentach oddałem rodzinie i moim dzieciakom. Wcześniej mi tego bardzo brakowało - wyjaśnia Duńczyk.
Orzeł ma już zatem w kadrze drugiego seniora. Teraz klub przygotowuje się do ogłoszenia umowy z polskim zawodnikiem. Kolejnych wieści można spodziewać się w najbliższych dniach.
ZOBACZ WIDEO Martin Vaculik: TOP-8 celem na Grand Prix
Rory Schlein w Wandzie Kraków.