WP SportoweFakty: "Żużel przestaje mnie bawić. Mam miesiąc na głębokie przemyślenia" - to pana słowa wypowiedziane po turnieju pożegnalnym Piotra Śwista. Kontrakt z KSM Krosno oznacza, że znalazł pan motywację, żeby jeszcze jeździć na żużlu?
Mariusz Puszakowski: Motywację mam cały czas. Kocham to co robię i chcę się nadal ścigać, nie czuję się na to za stary. Te słowa były powiedziane pod wpływem emocji, kilka czynników się na to złożyło. Straciłem cały poprzedni rok, a w tym jeździłem tyle, co kot napłakał. Byłem tym zdruzgotany, przeszkadzało mi to.
Dlaczego postawił pan na KSM Krosno?
- Nie będę ukrywał, że rozmawiałem na ten temat z Tomkiem Chrzanowskim i on wyraził bardzo dobrą opinię o tym klubie. W Krośnie chyba już z dziesięć lat umawialiśmy się, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. Teraz w końcu się udało. KSM był pierwszym klubem, który się do mnie zgłosił. Rozmowa z panem prezesem Wojtkiem Zychem była konkretna i dałem słowo, że jeśli będę jeździł na żużlu, bo miałem jeszcze jedną koncepcję, to będę to robił w Krośnie. Przy okazji muszę podziękować panu Witkowi Skrzydlewskiemu, to jest też jego zasługa, że podpisałem ten kontrakt. Miałem miejsce w łódzkiej drużynie, ale wiązałoby się to z tym, że pewnie znowu bym za dużo nie jeździł. Pan Witek zadeklarował mi pomoc i polecił, żebym przeszedł do KSM. To był jeden z czynników, który przekonał mnie do tego klubu.
ZOBACZ WIDEO Witold Skrzydlewski: Myślę, że mamy skład, który pozwoli nam się utrzymać
KSM to jedyny zespół, który się do pana zgłosił?
- Były telefony jeszcze z dwóch II-ligowych klubów, ale odmówiłem, bo byłem już po słowie w Krośnie. Jeden z prezesów mówił, że był umówiony z zawodnikami i nagle okazało się, że chłopaki zapomnieli jak się odbiera telefon.
Brał pan w ogóle pod uwagę starty w I lidze?
- W moim przypadku w grę wchodziła tylko II liga. Nie oszukujmy się, przez dwa lata praktycznie nie jeździłem na żużlu i w dodatku jestem po ciężkiej kontuzji. Uważam, że mam możliwości aby jeździć na dobrym poziomie, ale potrzebuję regularnego ścigania. Bardzo chcę jeździć i już w połowie sezonu mówiłem, że idealnym rozwiązaniem dla mnie byłby powrót do trzech lig. Tak się stało i cieszę się, że jestem w Krośnie. Przy okazji dziękuję działaczom z Grudziądza i Torunia, za możliwość trenowania na ich torach oraz Krzysiowi Buczkowskiemu za to, że czasami ratował mnie sprzętem.
Ten kontrakt traktuje pan bardziej jako okazję żeby jeszcze pojeździć czy jako szansę żeby się odbudować i wrócić do I ligi?
- Najważniejsza jest dla mnie możliwość jazdy. A jeśli chodzi o I ligę, to najlepiej byłoby do niej wrócić właśnie z drużyną z Krosna. Wiadomo, że na papierze są silniejsze zespoły, ale tor wszystko zweryfikuje. Nie chciałbym na razie wybiegać daleko w przyszłość.
No właśnie. Na papierze kilka drużyn wygląda mocniej, a u krośnieńskich kibiców jest trochę obaw, co do możliwości tego zespołu.
- U kibiców mogą przewijać się jakieś krytyczne opinie, mają do tego prawo, ale sezon jeszcze nie wystartował i myślę że warto się z tym wstrzymać. Rok temu wspaniale zacząłem sezon, zdobyłem komplet punktów, a chwilę później zanotowałem upadek i złamałem nogę. Był zawodnik i go nie ma. Sport bywa nieprzewidywalny i wszystko może się wydarzyć. Wiosną okaże się w jakim jesteśmy miejscu.
Waszym atutem może być nowy tor.
- Zgadza się. Zobaczymy jaka zostanie wybrana koncepcja jego przygotowania. Jakby było troszeczkę pod koło, to mogą być na nim naprawdę fajne i ciekawe zawody. Sama wymiana nawierzchni daje już jakieś możliwości przygotowania toru tak, jak się tego chce, a nie tak jak się uda.
A jak pan wspomina ten stary, czarny? Wydaje mi się, że z nim było trochę tak, że albo się go kochało albo nienawidziło.
- Jak się jest w sztosie, to chyba każdy tor się kocha i nie ma to znaczenia. Pamiętam swoje bardzo dobre występy z Krosna i bardzo złe, bo te też były. W tym roku nie wyszło i zrobiłem dwa zera, ale jechałem w tym meczu, jakby mi ktoś związał wiadomo co między krokiem. Sam się do tego przyznaję, chciałem wypaść jak najlepiej i się nie udało.
Jak pan będzie sprzętowo przygotowany do sezonu?
- Mam jeden silnik z tego roku, zakupiony wiosną. Praktycznie przejechał tylko dziesięć biegów. Pójdzie teraz do serwisu i zajmie się nim pan Rysiu Kowalski, mój wieloletni mechanik. Drugi mam z poprzedniego roku, gdzie odjechałem tylko trzy mecze do czasu aż odniosłem kontuzję. Do dyspozycji będę dwa kompletne motocykle i trzeci typowo przeznaczony do treningów.
Przez ostatnie dwa lata jeździł pan mało, teraz jest szansa to zmienić. Szuka pan też okazji do startów za granicą?
- Chętnie bym gdzieś jeszcze pojeździł, bo kiedyś w jednym czasie obskakiwałem nawet pięć lig, ale nie jest to takie łatwe. Obecnie dostać się gdziekolwiek jest naprawdę trudno.
Na koniec chciałbym jeszcze wrócić do tematu Orła Łódź. Spędził pan tam trzy lata, choć tak naprawdę poza pierwszym sezonem, to za dużo nie jeździł. Jak oceniłby pan czas spędzony w tym klubie?
- Na piątkę z plusem. Naprawdę, nie było nigdy żadnych problemów. Jeśli tylko coś potrzebowałem, to wystarczył jeden telefon i temat był załatwiony. Bardzo dziękuję za współpracę Witoldowi i Joannie Skrzydlewskim, bo układała się ona wzorowo. Dziękuję też za pomoc firmie Kapi Karola Kozińskiego, BSB Poland, Hektor, Nice, Top Solarium i G.B-Auto.
Rozmawiał Wojciech Ogonowski
Pozdrowienia od starej gwardii Apatora. Pamietam Twoje pierwsze kroki na żużlu. Pokazujesz klase jako czlowiek i zawodnik. Tak trzymać!!
MARIUSZ ODBUDUJ SIĘ I WRACAJ DO I LIGI
BO JEŹDZIĆ TO TY POTRAFISZ !
TRZYMAJ SIĘ !