Trener Stali Gorzów Stanisław Chomski jest zdeklarowanym przeciwnikiem tego, żeby telewizyjne kamery śledziły każdy krok zawodnika. Wywiady w trakcie meczu? Wykluczone. Nie ma szans. - Nie mogę się z tym pogodzić - przyznaje Chomski. - Na spotkaniach piłki nożnej czy ręcznej tego nie ma. Tam aż tak mocno z butami nie wchodzą. W siatce też nie wyciąga się zawodnika na rozmowę, bo to dekoncentruje. A rozbijanie koncentracji na żużlu jest bardzo niebezpieczne, bo w najlepszym razie można złamać rękę lub nogę, ale może też stać się coś znacznie gorszego. Poza wszystkim to mam pytanie, czy my jesteśmy na zawodach, czy na festynie lub jarmarku - komentuje Chomski.
Kalendarz żużlowy to najlepszy prezent dla kibica na święta. Kup już teraz!
Można by pomyśleć, że trener Stali jest takim zdeklarowanym przeciwnikiem telewizyjnych nowinek, bo przecież miał przez to spore kłopoty. Dzięki kamerze i podwieszonemu mikrofonowi cała Polska widziała, jak gorzowscy żużlowcy kłócili się o miejsce w składzie przed biegami nominowanymi, jak obrażeni odwracali się na pięcie i odchodzili bez słowa. Chomski po tamtych wystąpieniach nie raz musiał tłumaczyć, czy w drużynie jest atmosfera. Pewnie to też ma jakiś wpływ na jego opinię. Inna sprawa, że kamery w każdym kącie toru i parku maszyn to znak naszych czasów. W piłce nożnej, choć szkoleniowiec twierdzi inaczej, jest tak samo. Oczywiście nie ma rozmów w trakcie meczu, ale przed i w przerwie jak najbardziej.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik: Znowu moim celem jest zajęcie miejsca w ósemce