W końcu na prostej. Trzecia część historii Kenny'ego Cartera

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski

Mówi się, że bycie handlarzem samochodów to nie tylko praca, a styl bycia. Coś w tym jest. - Pewnego razu udaliśmy się do Manchesteru i nakupiliśmy w tamtejszej hurtowni trochę zapalniczek, które odgrywały melodię "Yellow Rose of Texas" - opowiada Jimmy Ross. - Ja dawałem je później w prezencie klientom, którzy nabyli u mnie co najmniej cztery galony paliwa. Tymczasem Kenny w tamtej hurtowni znalazł się w swoim żywiole, a przez kolejny rok nie było chyba osoby, z którą rozmawiał i nie sprzedał jej tej zapalniczki. Ta cholerna melodyjka doprowadzała mnie już do szału i przez niego nie jestem w stanie jej teraz słuchać. On opylał te zapalniczki zarówno przyjaciołom oraz znajomym, jaki i zupełnie obcym ludziom. Kiedy wchodził do jakiegoś fast-fooda, to nie wychodził dopóki nie sprzedał choćby jednej sztuki. Nawet jeśli nie paliłeś, to był tak natarczywy, że w końcu decydowałeś się kupić to coś, żeby tylko się odczepił. Za pierwszym razem nabył w hurtowni dwadzieścia sztuk, ale wkrótce wrócił po kolejnych dwieście. Oczywiście wcześniej się targował. Nie chcę nawet mówić jak się cieszył, kiedy udało mu się raz sprzedać całe opakowanie, czyli dwadzieścia zapalniczek. Tak naprawdę zarobił na tym grosze, ale nie docierało do niego, że więcej dostałby za jeden wygrany wyścig dla Halifax Dukes niż za całe pudło tych przeklętych zapalniczek.

Kenny Carter był nie tylko znakomitym żużlowcem, ale również człowiekiem biznesu. Podczas kolejnej wizyty w hurtowni w Manchesterze nabył zestawy lampek choinkowych, które oczywiście próbował wcisnąć wszystkim wokół ze stuprocentowym zyskiem dla siebie. Opylił je nawet matce Pam, jej siostrom czy sąsiadom. Interes się kręcił, a on miał z tego wielką radochę, lecz koniec końców zostało mu dziesięć kompletów, których nikt już nie chciał. - Kenny może nie miał jakiejś wielkiej wiedzy, ale był naprawdę inteligentnym gościem - dodaje Ross. - Posiadał umiejętność szybkiego rozgryzania ludzi, którą wykorzystywał też w speedwayu. John Davis należał do zawodników, z których czytał jak z kart. "Patrzcie na nas uważnie podczas następnego wyścigu", powiedział jednego razu. "Puszczę delikatnie sprzęgło i założę się, że on wjedzie prosto w taśmę". Niedługo później stało się dokładnie tak jak mówił.

Młody Brytyjczyk do zwyczajnych spotkań ligowych podchodził raczej na luzie i często nie interesowało go nawet przeciwko komu będzie startował. - Gordon Kennett? A kto to? - zapytał przed jednym z meczów, a gdy usłyszał, że to król toru w londyńskim White City, wsiadł niedbale na swój motocykl i objechał go dwukrotnie tego samego wieczoru. Kiedy jednak w jednym miejscu spotykała się cała śmietanka speedwaya i Carterowi przychodziło się mierzyć z plejadą gwiazd, to mobilizował się podwójnie. Dodatkowego kopa energetycznego dodawała mu natomiast świadomość, że większość ludzi na trybunach życzy mu porażki. Wtedy najczęściej kończył zawody na wysokiej lokacie.

Pomimo raczej dziecięcej aparycji, Kenny Carter wśród kolegów z parkingu uchodził za kolesia cieszącego się powodzeniem u płci przeciwnej. Bycie znakomitym żużlowcem dodawało mu seksapilu, dlatego niektórzy jego znajomi dziwili się, że jego wybranką była przeciętnej urody dziewczyna - Pamela Lund. Strasznie się wkurzał, kiedy rywal pod prysznicem sugerował mu, że mógłby sięgnąć po towar z wyższej półki. Doskonale wiedział, że nie ożeni się z Miss World, ale poza Pam świata nie widział, ponieważ stworzyli parę jeszcze w szkole średniej i zamierzali spędzić ze sobą resztę życia. Pewnego dnia Kenny zapytał Jimmy'ego, czy on też uważa, że powinien sobie poszukać innej sympatii. - Najpierw zapytałem go czy ją kocha, a po usłyszeniu twierdzącej odpowiedzi dodałem, że w takim razie nie powinien się przejmować zdaniem innych i po prostu wziąć z nią ślub - wspomina Ross.

Christine zostawiła synom w spadku wart sześć i pół tysiąca funtów dom. Kenny jako żużlowiec zarabiał całkiem nieźle, więc połowę tej kwoty dał bratu i miał całą chatę dla siebie oraz Pam. Wcześniej dla kilku chwil zapomnienia musiał zabierać ją do przyczepy kempingowej na osiedlu mobilnych domków w Elland, należącym do ojca i jego drugiej żony. Latem 1980 roku Kenny oświadczył się Pameli, a ta oczywiście zgodziła się za niego wyjść.
© Mike Patrick - www.mike-patrick.com © Mike Patrick - www.mike-patrick.com
- Moim celem jest zostać numerem jeden na Wyspach, a następnie mistrzem świata - mawiał nieskromnie Kenny Carter, choć jednocześnie miał świadomość, że samym talentem niczego wielkiego nie zwojuje, a podstawą sukcesów jest nieustanna nauka speedwaya. Dlatego też tak chętnie rywalizował z najlepszymi i ich podpatrywał. W sezonie 1980 wypracował średnią 8,92. Radził sobie więc sporo lepiej niż rok wcześniej, choć w finale Indywidualnych Mistrzostw Wielkiej Brytanii znów go zabrakło. Halifax Dukes natomiast zakończyli rywalizację w British League na dopiero dziesiątej pozycji, z ujemnym bilansem zwycięstw do porażek i osiemnastopunktową stratą do triumfatorów zmagań, czyli Reading Racers. Na osłodę Carterowi pozostawały małe lecz syte kąski, takie jak na przykład biegowe zwycięstwa nad Brucem Penhallem w lidze czy podczas Indywidualnych Mistrzostw British League. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały bowiem na to, że ta dwójka już niedługo będzie toczyć zażarte boje w zawodach o znacznie wyższej randze.

Koniec części trzeciej. Kolejna z powodu świątecznego urlopu dopiero 1 stycznia (niedziela).

Bibliografia: Halifax Courier, Speedway Plus, Speedway Star, Tony McDonald - Tragedy: The Kenny Carter Story.

Serdecznie podziękowania dla Mike'a Patricka, właściciela witryny www.mike-patrick.com, za udostępnienie fotografii wykorzystanej w tekście.

Poprzednie części:
Od startu pod górkę. Pierwsza część historii Kenny'ego Cartera
Pierwszy wiraż. Druga część historii Kenny'ego Cartera

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×