To Krzysztof Mrozek z ROW-u Rybnik. Niektórzy twierdzą, że wszędzie jest go pełno, o czym można było przeczytać w jednym z ostatnich artykułów. Sam zainteresowany takiego określenia nie używa, ale przyznaje, że lubi wiele rzeczy wiedzieć i kontrolować. - Wszystko, co dobre lub złe w klubie i tak na końcu spada na mnie. Jeśli mam za coś odpowiadać, to chce dokładnie wiedzieć za co - mówi w rozmowie z portalem WP SportoweFakty szef rybnickiego klubu.
Mrozek wiele rzeczy w rybnickim klubie woli robić sam. Teoretycznie powinni odpowiadać za to jego pracownicy. Inna sprawa, że czasami jego zaangażowanie w na pozór błahe sprawy daje bardzo pozytywne efekty. Jedna z takich sytuacji miała miejsce podczas finału SEC w Rybniku, kiedy pojawił się problem z dmuchaną bandą. - To fakt, że wtedy z czasem zaangażowałem się w pomoc. Nie mogłem już na to dłużej patrzeć - wspomina prezes. - Przed zawodami powiedziałem sobie, że powinienem spokojnie usiąść i oglądać, bo dla mnie to powinna być impreza z kategorii towarzyskich. Plan był rzeczywiście taki, żeby siedzieć na loży i się w nic nie wtrącać. I tego się trzymałem. Aż do momentu, kiedy Grisza Łaguta nie wjechał w dmuchaną bandę. Rozwalił wtedy trzy segmenty - opowiada Mrozek.
- Poszedłem do siebie do biura i z okna spoglądałem, jak grupka ludzi naprawia bandę. W pewnym momencie uznałem, że to wygląda jak kompromitacja. Zastępca prosił, żebym tam nie szedł, ale nie wytrzymałem. Okazało się, że panowie naprawiali, wymienili dwa segmenty, zaczęli pompować, ale okazało się, że w tym trzecim jest jeszcze dziura. Zwróciłem na to uwagę i było po problemie. I teraz pytanie, jak ma mnie nie być wszędzie pełno? - pyta z uśmiechem Mrozek.
Szef rybnickiego klubu pewnie się już nie zmieni. Na torze i w parkingu będzie obecny równie często co w swoim gabinecie. Ktoś może powiedzieć, że w parku maszyn być go nie powinno. Takie zdanie mają zwłaszcza trenerzy innych klubów, którzy twierdzą, że nikt nie powinien się wtrącać w ich pracę. Niewielu kibiców wie jednak, że Mrozek ma dużą wiedzę regulaminową i bywa pomocny. Tak mówią ludzie, którzy z nim współpracowali lub nadal są w klubie. - Kiedy przed sezonem publikowany jest regulamin, to od razu go drukuję i zabieram do domu. To moja ulubiona lektura na zimowe wieczory - przekonuje. - Ale od razu dodam, że jeśli ktoś mówi, że znam go na pamięć, to przesadza. Tak jest w 60 proc. W pozostałych przypadkach wiem, gdzie należy szukać przepisu i potrafię to zrobić bardzo szybko. Czy prezes powinien się tym zajmować? Nie wiem, ale ja nie zamierzam tego w sobie zmieniać. Taki już będę - podsumowuje.
ZOBACZ WIDEO Przygoński gotowy na Dakar. "Trenuję od ośmiu miesięcy" (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}