Przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu portal WP SportoweFakty przygotował raport, z którego wynikało, że stawka cyklu Grand Prix wyłaniającego indywidualnego mistrza świata jest coraz starsza. Dopiero w 2008 roku średnia wieku przekroczyła 30 lat, zaś wcześniej, z drobnymi wyjątkami, utrzymywała się na stałym poziomie 28-29 lat.
Wpływ na to z całą pewnością ma postęp. Żużlowcy, podobnie jak przedstawiciele innych dyscyplin, są coraz bardziej świadomi efektów zdrowego prowadzenia się. Z tego względu nikogo dziś nie dziwi 40-latek będący wciąż na topie. Koronnym przykładem jest tu Greg Hancock, który w ubiegłym roku świętował zdobycie czwartego tytułu mistrzowskiego mając 46 lat na karku.
Młodym zawodnikom jest zatem coraz trudniej przebić się do elity. I choć średnia wieku uczestników elitarnego cyklu od 1995 roku przypomina sinusoidę, to spadek średniej powodowany przez napływ młodej krwi, nie nadąża z bijącym licznikiem "starej gwardii".
W zbliżającej się edycji średnia wieku cyklu Grand Prix wyniesie 30,67, co oznacza, że będzie ona najniższa od sezonu 2013, gdy po raz ostatni statystyka spadła poniżej 30 lat. Z rywalizacji o tytuł mistrza świata wypadło trzech żużlowców urodzonych na początku lat 80. - coraz słabsi Andreas Jonsson i Chris Harris oraz zmagający się w ostatnich miesiącach z kontuzją Jarosław Hampel. Nie będzie też 27-letniego Petera Kildemanda, ale za to awans wywalczył sobie 25-letni Patryk Dudek, a ponadto do cyklu na stałe weszli Martin Vaculik (27), Emil Sajfutdinow (28) i Fredrik Lindgren (32).
Niezmiennie od 2005 roku najstarszym uczestnikiem Grand Prix będzie Greg Hancock, który w czerwcu skończy 47 lat. Po drugiej stronie barykady stoi drugi wicemistrz świata, Bartosz Zmarzlik. Reprezentant Polski w kwietniu będzie świętować swoje 22 urodziny. Co ciekawe, Amerykanin po raz pierwszy w cyklu wystąpił... 38 dni po narodzinach Zmarzlika.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota pojechał na tydzień do Włoch. Wszyscy się o niego boją