Co z żużlem w Stanach? Czy ma jakieś szanse bez Grega Hancocka?

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Greg Hancock w parku maszyn
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Greg Hancock w parku maszyn

Kariera Grega Hancocka nieubłaganie zbliża się ku końcowi. Pytanie, co stanie się z amerykańskim żużlem, gdy mistrz świata powie "stop". Czy przyszłość speedwaya za oceanem znajdzie się pod znakiem zapytania?

W tym artykule dowiesz się o:

W sezonie 2016 amerykańscy kibice cieszyli się z kolejnego mistrzostwa świata Grega Hancocka. Indywidualne sukcesy 46-letniego sportowca fałszują jednak obraz żużla w Ameryce Północnej. Wszystko wskazuje na to, że gdy mistrz zakończy ostatecznie karierę, speedway w jego ojczyźnie trafi na sportowe peryferia.

- Żużel w USA ma problem, bo dziś, poza nielicznymi wyjątkami, rzeczywiście nie widać wielkich talentów na horyzoncie - zauważa menedżer i ekspert naszego portalu, Sławomir Kryjom. - Jednym z tych, który może przebić się w światowym żużlu jest Broc Nicol. Oglądałem tego chłopaka, gdy w ubiegłym tygodniu gościł z Gregiem Hancockiem na Motoarenie w Toruniu. To zawodnik, który przy odpowiednim wsparciu i zaangażowaniu, może zrobić karierę. Pytanie czy w jego ślady zdoła pójść ktoś jeszcze - dodaje.

Żużel w Stanach Zjednoczonych jest od dawna zaniedbywany. Co prawda działają szkółki i organizowane są zawody. Brakuje jednak finansów, z którymi jest coraz gorzej. - Nie ma wielu ośrodków, które by szkoliły, a mam wrażenie, że jeśli już to robią, to w sposób nieco chaotyczny. Żużel w USA dotyka ten sam problem, co światowy. Dyscyplina ta nie jest atrakcyjna dla wielkich koncernów, które sponsorują inne dyscypliny motorowe, jak MotoGP czy Enduro. Inna sprawa, że podupadła liga angielska, która była przez lata bazą dla zawodników z USA. Teraz trzeba mieć zamożnych sponsorów, by za stawki, jakie oferują na Wyspach, młody zawodnik zdołał się utrzymać - stwierdza Kryjom.

Gdy karierę zakończy Hancock, z finansowaniem żużla w Stanach Zjednoczonych może być jeszcze gorzej. Kraj ten nie będzie miał w najbliższych latach żadnego żużlowca w cyklu Grand Prix, nie wspominając już o sukcesach w Drużynowym Pucharze Świata.

ZOBACZ WIDEO Zawodnik Orła ma pod górkę. Musi jeździć na lekach

Czy speedwayowi w USA grozi więc totalna zapaść, po której się już nie podniesie? Byłoby to szczególnie bolesne, gdy weźmiemy pod uwagę tradycje żużla za oceanem. Wystarczy wspomnieć o takich zawodnikach jak Ronnie Correy, Sam Ermolenko czy Billy Hamill, którzy zachwycali swoją jazdą głównie w latach 80-tych i 90-tych. - Nie chce mi się wierzyć, by kraj o takich tradycjach i sukcesach zniknął definitywnie z żużlowej mapy świata - mówi Kryjom. - Wielu Amerykanów ma zamiłowanie do sportów motorowych, więc liczę na to, że prędzej czy później uda się znaleźć talenty także w żużlu. Wtedy do czarnego scenariusza nie dojdzie - dodaje.

Zdaniem naszego rozmówcy, kluczową rolę ma tu do odegrania właśnie Hancock. Sam Amerykanin nie zdradza na razie daty, kiedy przejdzie na sportową emeryturę, ale wiele osób oczekuje, że gdy już to nastąpi, to mistrz zostanie przy speedwayu. - To w jakiej kondycji będzie za parę czy paręnaście lat żużel w USA zależy w dużej mierze od Hancocka. Konsekwencją jego zawodniczej kariery powinna być praca menedżerska, a także wspieranie szkolenia młodych zawodników. Jeśli ktoś ma pociągnąć żużel w tym kraju do przodu, to właśnie ktoś z taką wiedzą i doświadczeniem jak Greg. Osobiście widzę go w roli mentora młodzieży i selekcjonera tamtejszej kadry. Czy tak się stanie? Pewnie przyszłość nam to pokaże - puentuje Kryjom.

Źródło artykułu: