Już przed sezonem Dominik Kossakowski mówił wprost, że chce być najlepszym juniorem ligi. Jednymi z jego kontrkandydatów do tego miana byli Jewgienij Kostygow i Davis Kurmis, których w ostatnim meczu Zdunek Wybrzeża Gdańsk z Lokomotivem Daugavpils kompletnie zakrył czapką. 10 punktów i bonus w czterech wyścigach - ten wynik mówi sam za siebie.
Młodzieżowiec nie rzuca więc słów na wiatr. - Skupiałem się na tym meczu i chciałem podtrzymać formę z treningów punktowanych. Jednak nie ma euforii. Jechałem u siebie, a najważniejsze będzie punktowanie w meczach wyjazdowych - powiedział 20-latek.
Po ośmiu wyścigach zawodnik miał na swoim koncie już 8 punktów i bonus w trzech startach. Na kolejną szansę musiał jednak czekać dopiero do 14. wyścigu. - Skupiałem się na swoich biegach. Dodatkowe wyścigi były dla mnie czymś ponadto, jednak oczekiwałem startu w biegach nominowanych. Planowałem przywieźć trójkę, ale i dwójka była bardzo dobra. Pojechałem po sześciu biegach przerwy i czułem się tak, jakbym zawody zaczynał na nowo. Poradziłem sobie jednak, bo nie pierwszy raz była to taka sytuacja - ocenił.
Dla Kossakowskiego najważniejsze będzie potwierdzenie dobrych rezultatów na obcych torach. Nie chce być jedynie lokalnym matadorem, potrafiącym ścigać się tylko w Gdańsku. - Prognostykiem na dalsze mecze będzie spotkanie wyjazdowe. Mam nadzieję, że i tam równie dobrze mi pójdzie. Teraz jedziemy do Bydgoszczy i zrobię wszystko, żeby mi wyszło i abym pojechał równie dobrze, jak w Gdańsku - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Nowy pakiet w żużlu? To może być złoty interes