Nicklas Porsing początkowo nie wiedział czy pojedzie w wyjazdowym meczu Stali Rzeszów z Lokomotivem Daugavpils. 24-letni zawodnik nie był awizowany do poniedziałkowego spotkania na Łotwie. Ostatecznie Porsing miał jednak zastąpić Dimitria Berge'a, którego nazwisko widniało pod numerem czwartym. Duński żużlowiec przyleciał o poranku do Rygi, ale na czas nie dotarł bus ze sprzętem zawodnika.
- Klub zorganizował mi busa, aby przywieźć na Łotwę moje motocykle. Miałem w ostatniej chwili zastąpić w tym meczu Berge (Francuz prawdopodobnie nie zdążyłby na to spotkanie z Glasgow, gdzie w niedzielę miał się odbyć mecz Premirship pomiędzy miejscowymi Tygrysami a Berwick Bandits - dop. red.). Motocykle jechały z Danii. Kiedy przyleciałem rano do Rygi otrzymałem wiadomość, że chłopaki z busa utknęli na Litwie i motocykle nie dotrą na czas. Teraz mogę więc lecieć z powrotem. Szkoda, bo straciłem tylko czas - mówi Nicklas Porsing.
Jak się okazuje, w grę wchodziło pożyczenie motocykli od innych zawodników Stali. Na taki obrót spraw nie przystał jednak sam zainteresowany. - Jestem profesjonalnym zawodnikiem i nie pożyczam motocykli od innych. Chcę jeździć na własnych. Tak to jest, jak się robi coś na ostatnią chwilę. Klub zwlekał do końca i taki mamy efekt. Nie biorę odpowiedzialności za to, co się stało - kończy Duńczyk. Porsing na swój pierwszy w tym sezonie mecz w barwach Stali poczeka jeszcze przynajmniej tydzień. Wówczas rzeszowianie zmierzą się na własnym torze z Arge Speedway Wandą Kraków.
ZOBACZ WIDEO Dlaczego Sparta nie namówiła Sławomira Kryjoma? Menedżer podaje powód