W rundzie zasadniczej Grand Prix Słowenii najwięcej punktów zdobyli zawodnicy startującego z trzeciego pola. Wywalczyli ich łącznie 38, czyli o jeden punkt więcej niż żużlowcy jadący w kasku niebieskim. Zdecydowanie odstawało pole pierwsze (28 punktów), a najsłabsze było czwarte (17 "oczek").
W półfinałach statystyka pola trzeciego zdecydowanie się poprawiła. Oba wygrali żużlowcy startujący w kasku białym. Najpierw pewną wygraną zanotował Patryk Dudek, a później Fredrik Lindgren. Co ciekawe, obaj nie wybierali pola jako pierwsi. Reprezentant Polski robił to jako trzeci, a Szwed drugi. Czy rywale zrobili im prezent?
- Trochę byłem tymi decyzjami zaskoczony - przyznaje Jacek Frątczak. - Inna sprawa, że teamy i zawodnicy są w parkingu, przez co mają więcej danych. Musimy również pamiętać, że na wybór pól wpływ ma wiele parametrów. Ważne jest kto wybiera i w jakiej kolejności. Istotne są także warunki torowe, które były tego dnia wymagające. Poza tym, na miejscu żużlowców pewnie zachowałbym się podobnie, czyli nie ryzykowałbym białym kaskiem. Wziąłbym niebieski, bo drugie pole jest uniwersalne, daje więcej możliwości manewru, nawet po przegranym starcie. To trzecie nie kojarzy się z niczym dobrym. Taka jest stara żużlowa maksyma i myślę, że tym kierowali się zawodnicy - przekonuje Frątczak.
- Wydaje mi się, że nie wszyscy dobrze obserwowali pola - twierdzi z kolei Marek Cieślak. - Z drugiej jednak strony jest tak, jak mówił Vaculik. Kiedy sprzęt jest dopasowany, to można wygrać w każdych warunkach. I on to zrobił w finale. Jechał z pierwszego pola i był najlepszy. Najgorsza była na pewno jazda spod bandy, bo tam się cały czas przejeżdża. Kask żółty w decydujących biegach oznaczał porażkę - podsumowuje opiekun żużlowej reprezentacji Polski.
ZOBACZ WIDEO "Tomek jest dobrem narodowym. Jest współczesnym gladiatorem"
Ci co są daleko w tabeli zaraz mogą wspiąć się wyżej. To że inni Polacy są nisko nie oznacza że są bardzo słabi. Dudek 3 i bardzo dobrze ale dużo przed ni Czytaj całość