Fogo Unia Leszno znakomicie zareagowała na piątkową porażkę przed własną publicznością. Kiedy lepsza od "Byków" okazała się ekipa Betardu Sparty Wrocław, wśród fanów z województwa wielkopolskiego mogła zagościć nutka niepewności, ale mecz z Get Well Toruń ponownie poprawił nastroje w drużynie Piotra Barona.
- Zapewniliśmy sobie dwa tygodnie luzu, nie ma co się oszukiwać. Bardzo dobrze, że szybko po piątkowej porażce przyszło kolejne spotkanie, bo można było dzięki temu błyskawicznie wrócić do normy - komentuje trener Fogo Unii.
Bohaterami gości niedzielnego starcia byli przede wszystkim Peter Kildemand i Janusz Kołodziej, natomiast największy minus zapisaliśmy przy nazwisku Piotra Pawlickiego. Od uczestnika cyklu Grand Prix oczekuje się solidnych zdobyczy punktowych, a tymczasem Polak przywiózł w Toruniu jedynie trzy "oczka" w czterech startach. Należy oczywiście pamiętać, że 22-latek odniósł bardzo ważne zwycięstwo w dziewiątym biegu, ale mimo wszystko jego dorobek nie był satysfakcjonujący. Podobnie zresztą było w spotkaniu z Betardem Spartą. Przyczyny można upatrywać w bardzo napiętym kalendarzu zawodnika, ale Piotr Baron zdiagnozował inny problem. - Myślę, że problemy sprzętowe zrobiły tutaj swoje. Silniki wróciły gdzieś tam z serwisów i jest totalna du*a - przekonuje.
Zwycięstwa leszczynian w Toruniu nie byłoby bez dobrej postawy młodzieżowców. Bartosz Smektała i Dominik Kubera zdobyli łącznie osiem punktów z bonusem i byli tego dnia wyraźnie lepsi od juniorów Get Well. Szczególnie Smektała pokazał, że mecz z piątku mógł być tylko wypadkiem przy pracy. - Jadą coraz lepiej, ale stać ich na więcej. Oczekujemy od nich jeszcze wyższego poziomu - przyznaje szczerze Piotr Baron.
ZOBACZ WIDEO Dlaczego Sparta nie namówiła Sławomira Kryjoma? Menedżer podaje powód