22 maja 2016 roku, 2. bieg meczu ROW Rybnik - Unia Tarnów. Na pierwszym łuku dochodzi do zderzenia motocykli Krystiana Rempały i Kacpra Woryny. Na filmie, który można zobaczyć na YouTube, widać, jak tuż po zderzeniu zawodnicy spadają ze swoich maszyn. Widać też, jak kask Krystiana frunie w powietrze. Za chwilę żużlowiec uderza niczym nieosłoniętą głową w twardy tor. Biegły medycyny sądowej stwierdzi później, że już wtedy doszło do śmierci mózgu.
6 dni później, 28 maja, ze szpitala w Jastrzębiu Zdroju, gdzie nieprzytomny Krystian został przetransportowany zaraz po wypadku, nadeszła smutna wiadomość o śmierci zawodnika. Lekarzom, mimo starań, nie udało się uratować żużlowca. Nie pomogło nawet sprowadzenie profesora Jana Talara, specjalisty od wybudzania ze śpiączek. Obrażenia głowy (obrzęk, krwiak mózgu) były zbyt poważne.
- Nie chciałem tej wiadomości. Smutek i tragedia. Młody żużlowiec nie dał rady. Brak słów - napisał wówczas na Twitterze Zbigniew Boniek, wielki piłkarz i fan żużla.
Kondolencje w mediach społecznościowych przekazali też koszykarz NBA Marcin Gortat, piłkarz Grzegorz Krychowiak i Mateusz Borek, dziennikarz Polsatu Sport.
Pogrzeb żużlowca zgromadził tłumy. Skandowano jego imię i nazwisko, odpalono race, ceremonii towarzyszył ryk silników. - Był za młody, żeby odchodzić. Jeszcze wiele lat mógł nas uszczęśliwiać robiąc to, co kochał - mówiła Martyna Rempała, siostra Krystiana, stojąc obok trumny z ciałem brata.
Kilkanaście dni po pogrzebie Jacek Rempała udzielił nam wywiadu, w którym apelował o wyciągnięcie wniosków ze śmierci Krystiana i tragedii, która dotknęła jego rodzinę. Mówił o złym stanie toru w Rybniku i o kontuzjowanej ręce Woryny. Kategorycznie zaprzeczał, by jego syn nie miał przed startem dobrze zapiętego kasku.
Rodzina Krystiana, czemu trudno się dziwić, ciężko znosiła stratę. W mediach padło wiele mocnych słów ze strony rodziców i siostry tragicznie zmarłego żużlowca. Było szukanie winnych, atak na ROW Rybnik i młodego Worynę. Wiadomo, że każda akcja rodzi reakcję, więc klub się bronił. To wtedy usłyszeliśmy, że gdyby Krystian zapiął właściwie kask, być może nie doszłoby do nieszczęścia. Piotr Żyto, były trener ROW-u, opowiedział, jak to zaraz po wypadku Jacek Rempała złapał się za głowę i zaczął powtarzać: "zabiłem syna".
Śledztwo w sprawie śmierci Krystiana Rempały prowadziła Prokuratura Rejonowa w Rybniku. Trwało ono osiem miesięcy. Zostało ostatecznie zamknięte 27 stycznia. Prokurator Karina Kakala stwierdziła, że wypadek zdarzył się w ramach ryzyka związanego z uprawieniem sportu żużlowego i nikt nie ponosi za to odpowiedzialności karnej. Dodała też, że eksperyment procesowy wykazał, iż prawidłowo zapięty kask nie miał prawa spaść z głowy zawodnika. Opinie biegłych wykluczyły, by wpływ na to, co się stało, miał stan toru czy też Woryna.
Krystian urodził się 1 kwietnia 1998 roku. Syn Jacka był piątym żużlowcem w klanie Rempałów. Licencję zdał w wieku 15 lat, za pierwszym podejściem. W czerwcu 2014 roku tata Jacek i syn Krystian pojechali razem w biegu. To był mecz KSM Krosno - Kolejarz Rawicz. Rodzinny duet KSM-u wygrał swój wyścig 5:1, a ojciec przez cały bieg asekurował syna i odpierał ataki Michała Łopaczewskiego.
W 2014 roku Krystian został zawodnikiem Stali Rzeszów. To był jego pierwszy poważny kontrakt. W 2016 młody żużlowiec trafił do swojej Unii Tarnów. Wiązano z nim wielkie nadzieje. Ta przygoda nie trwała jednak długo.
Po śmierci syna zawodnikiem Unii został na powrót jego ojciec. Jacek Rempała przedstawił pozytywne opinie psychologów, co pozwoliło mu przystąpić do ponownego egzaminu na licencję. Zaliczył go pozytywnie. W miniony czwartek Rempała pojechał w ćwierćfinale IMP w Krośnie. - Znowu mam cel w życiu - przyznał, choć dodał też, że rana po śmierci syna nigdy się nie zagoi.