Kolejny Australiczyk w Stali Rzeszów. "Muszę w końcu zacząć startować w Polsce"

Jake Allen jest czwartym Australijczykiem w kadrze Stali Rzeszów. 22-latek swojego debiutu doczekał się w minionej kolejce na torze w Tarnowie. Zdobył 6 punktów z dwoma bonusami, a następną szansę od Janusza Stachyry dostanie już w niedzielę.

Radosław Gerlach
Radosław Gerlach
Stal Rzeszów jest o krok od spadku z Nice 1LŻ WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Stal Rzeszów jest o krok od spadku z Nice 1.LŻ

Stal Rzeszów lubi sięgać po zawodników z Australii. Przez klub ze stolicy Podkarpacia przewinęli się w ostatnich latach m.in. Jason Crump, Cameron Woodward, Davey Watt czy Hugh Skidmore. Niemniej, tylu Australijczyków, ile obecnie jest w rzeszowskiej drużynie, nie było jeszcze nigdy wcześniej w żadnym innym polskim klubie. W kadrze Stali znajduje się aż czterech jeźdźców urodzonych na antypodach. Choć Watt nieoficjalnie zakończył karierę, to jego nazwisko wciąż widnieje na liście zawodników.

W niedzielę debiutu z Żurawiem na plastronie doczekał się Jake Allen, którego Stal zakontraktowała przed tygodniem. - Naoglądałem się tak wielu filmików na You Tube z jego udziałem, że aż mnie oczy pieką. Dla Allena nadszedł najwyższy czas, by zacząć wreszcie startować w Polsce i posmakować tego prawdziwego żużla. Według mnie Australijczyk jest petardą, która tylko czeka na odpalenie - tak transfer argumentował Marcin Janik, kierownik rzeszowskiej drużyny.

Allen w Tarnowie spisał się nieźle. I choć Stal sromotnie przegrała z Grupa Azoty Unią (28:62), to Australijczyk zdobył w debiucie 6 punktów z dwoma bonusami.

- Wiem, że drużyna jest trochę słaba, co było widać w Tarnowie - mówi Allen. - Ale kolejny mecz mamy u siebie i oby było już lepiej. Mnie to nie robi większej różnicy, gdzie jedziemy, ale wiem że niektórzy nasi zawodnicy wolą jeździć na własnym torze. Ja sam muszę natomiast poprawić starty. W Polsce jest tak, że jak zostaniesz z tyłu po starcie, to zazwyczaj jedziesz na ostatniej pozycji przez cztery okrążenia. Nad tym muszę popracować najwięcej, bo starty są tu najważniejsze - komentuje Allen.

ZOBACZ WIDEO Powrót żużla do stolicy? PZM gotów pomóc

Janik nie miał większych kłopotów, by przekonać Allena do podpisania kontraktu. Tym bardziej, że Australijczyk choć w zimie związał się umową z ROW-em Rybnik, to teraz był już wolnym zawodnikiem. - Rozmowy ze Stalą nie trwały długo. W Rybniku nie mogłem startować, bo w Anglii nie dano mi na to zgody. Na jazdę w Polsce mocno nalegał natomiast mój menedżer. Powiedział mi wprost, że muszę w końcu zacząć tutaj startować. Mam trochę mało jazdy, więc się nie sprzeciwiałem. Przez cały tydzień organizowaliśmy się i w niedzielę mogłem już zadebiutować - tłumaczy nam zawodnik.

Argumentem, który dodatkowo przekonał Allena do związania się z klubem ze stolicy Podkarpacia byli jego rodacy. Watt, Josh Grajczonek i Nick Morris także figurują w kadrze Stali, a Jake doskonale się z nimi zna. - Wszyscy pochodzimy z Queensland i znamy się bardzo dobrze. W zimie często ścigamy się wspólnie w Australii, a dodatkowo ja z Joshem mamy też wspólny klub w Anglii. Widujemy się tam co tydzień i mamy ze sobą bardzo dobre relacje - przyznaje Allen.

Następny mecz Stal odjedzie na własnym torze z Orłem Łódź. Niemal pewne jest, że Allen w niedzielę dostanie od Janusza Stachyry swoją drugą szansę. - Cieszę się, że wreszcie zacząłem jeździć w Polsce. Nie martwię się o finanse klubu. Jestem tu nowy i dla mnie najważniejsze jest nabieranie doświadczenia. Nie mam żadnych dużych celów. Chcę po prostu jeździć i dokonywać postępu - kończy Australijczyk.

Czy Jake Allen jest solidnym wzmocienieniem dla Stali?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×