O wpadce łodzianz osłabionym Lokomotivem zostało już napisane i powiedziane wszystko. Drużynę Janusza Ślączki trudno za to spotkanie chwalić. Jeśli ktoś zasłużył na dobre słowo, to jedynie Edward Mazur i Aleksandr Łoktajew. Ten drugi od początku meczu nie zawodził. Do dziesiątego wyścigu był jedynym zawodnikiem gospodarzy, który wygrał bieg i trzymał kontakt z liderami łotewskiej drużyny.
Łoktajew pojechał w decydującym o zwycięstwie piętnastym wyścigu. Goście wyszli w nim na podwójne prowadzenie. Rosjanin zdawał sobie sprawę, że taki rezultat oznacza porażkę i wtedy postawił wszystko na jedną kartę. Przeprowadził atak na granicy ryzyka, który tym razem nie zakończył się powodzeniem. Łoktajew zaliczył bardzo groźny upadek. Trener Orła po jego akcji w drugim łuku złapał się za głowę i był naprawdę przerażony.
- Kiedy schodził z toru z grymasem bólu spojrzałem na niego z niedowierzaniem, a on powiedział, że zrobił to dla mnie, prezesa i kibiców. Zaryzykował dla Orła swoim zdrowiem. Nie musiał tego robić. Ten atak wiązał się z ogromnym ryzykiem, ale on już tak ma. Na drużynie zależy mu jak mało komu - podkreśla trener Janusz Ślączka.
Skutki ryzyka podjętego przez Łoktajewa mogą być dość poważne. Wprawdzie pierwsze badania nie wykazały złamania obojczyka, ale żużlowiec cały czas odczuwa duży ból. Być może będzie musiał odpuścić sobie najbliższy mecz w Gdańsku. W odwodzie Orzeł ma Gleba Czugunowa. Młody Rosjanin na pewno dostanie swoją szansę w najbliższą niedzielę. Pytanie brzmi, czy zastąpi Rohana Tungate'a czy wspomnianego Łoktajewa. Ten drugi już zdążył powiedzieć trenerowi, że z bólem sobie poradzi i jest gotowy do walki w najbliższym spotkaniu. Ostateczna decyzja należy do Janusza Ślączki.
ZOBACZ WIDEO Budowa nowego stadionu Orła z lotu ptaka. Widok jest imponujący! (WIDEO)
Czyżby znowu zapalił coś szkodliwego dla zdrowia?