Losy awansu do finału Nice 1.LŻ rozstrzygnęły się w wyścigu czternastym, w którym to gospodarze zapewnili sobie zwycięstwo w dwumeczu. Po tym fakcie wyraźnie uszło powietrze z zespołu gości. Do biegu piętnastego awizowani zostali Rohan Tungate i Robert Miśkowiak. Australijczyk miał jechać w tym biegu w kasku żółtym, ale przez pomyłkę założył pokrowiec w kolorze białym (ten sam co jego partner z pary). Nikt ze sztabu Orła Łódź początkowo tego nie zauważył, a czas dwóch minut biegł nieubłaganie. Po jego zakończeniu sędzia zawodów musiałby wykluczyć Tungate'a.
Łodzianie mogą mówić o dużym szczęściu, bo zamieszanie zrobiły osoby, które obserwowały mecz w roli widzów. Uwagę na błąd Orła najgłośniej zwracał jeden z dziennikarzy. W Tarnowie trybuna prasowa usytuowana jest nad parkiem maszyn, więc być może jego krzyki zostały usłyszane. W całej sytuacji refleksem wykazał się również Aleksandr Łoktajew, który przekazał kierownictwu swojej drużyny, że doszło do błędu. W efekcie na kilkanaście sekund przed startem biegu, Australijczyk miał już na swoim kasku żółty pokrowiec.
Oczywiście, gdyby zawodnik gości został wykluczony, to i tak nie zmieniłoby to losów dwumeczu. Niemniej zadowolony na pewno nie byłby prezes Witold Skrzydlewski, który nie toleruje takich wpadek. Można było się o tym przekonać na inaugurację sezonu 2016, kiedy łodzianie przegrali w Rzeszowie. Wtedy jeden z wyścigów zakończył się porażką 0:5, bo zawodnicy nie zmieścili się w czasie dwóch minut. Szef Orła był po spotkaniu wściekły na swoich pracowników.
ZOBACZ WIDEO Łukasz Fabiański: Mecz mieliśmy pod kontrolą