Po stronie czeskiego zawodnika stoi wiele argumentów, które przemawiają za tym, by to właśnie on został nowym mistrzem Europy. Jednym z nich jest fakt, że w bezpośrednich pojedynkach, to Andrzej Lebiediew oglądał częściej plecy Vaclava Milika, a nie na odwrót.
Milik sprawił ogromną sensację rok temu, kiedy to na jego szyi zawisł srebrny medal Indywidualnych Mistrzostw Europy. Nikt nie spodziewał się, że zawodnik, który otrzymał od organizatorów "dziką kartę" na cały cykl, może na koniec zmagań stanąć na podium, tym bardziej, że w stawce zawodników znajdowały się takie nazwiska jak Lindbaeck, Sajfutdinow, Kołodziej czy Vaculik - marki, które rok temu były stawiane zdecydowanie wyżej w hierarchii niż Czech. Swoją drogą, organizatorzy mają "nosa" do przyznawania "dzikusów". Rok temu Milik był drugi, a w SEC 2017, trzej zawodnicy, którzy otrzymali dzikie karty na tegoroczny cykl, zajmują miejsca w pierwszej czwórce.
Milik i Lebiediew to dobrzy przyjaciele, zarówno na torze jak i poza nim. Czeski zawodnik nieraz powtarzał, że nie jest typem zawodnika, który potrafi wywieźć kogoś "w płot" po to, by dojechać do mety na pierwszej pozycji, a tym bardziej nie zrobi tego swojemu partnerowi z Betardu Sparty Wrocław. - Każdy jedzie indywidualnie, ale patrzymy na siebie i nie będziemy robić sobie krzywdy. Andrzej jedzie w tym roku świetnie, a ja tytuł chciałbym wywalczyć na torze - powiedział po zawodach w Hallstavik, Vaclav Milik.
Rywalizacja o złoto pomiędzy Milikiem a Lebiediewem, to także pewien znak czasu. W stawce zawodników, którzy walczą o złoto, "wiekowym" można nazwać tylko Andreasa Jonssona, który swoim doświadczeniem przerasta większość zawodników startujących w tegorocznym cyklu. Trzeci Artiom Łaguta ma niespełna 27 lat, Milik - 24 lata, a prowadzący Andrzej Lebiediew, 4 listopada skończy 23 lata. Patrząc na tę trójkę zawodników, niewielu ma wątpliwości co do tego, że przyszłość światowego żużla może należeć właśnie do nich.
ZOBACZ WIDEO Budowa motocykla żużlowego
W Lublinie wszystkie oczy zwrócone będą na Lebiediewa i Milika. Statystycznie, lepiej wygląda ten pierwszy. Spośród 18 biegów w tegorocznym SEC, wygrywał dziewięciokrotnie, przy tylko dwóch wyścigach "na zero". Jego średnia to 2,11 punktu na bieg. Milik także ma za sobą 18 wyścigów - siedem zwycięstw, cztery "dwójki", jedna "jedynka" i cztery zera dają średnią 1,89 punktu na bieg.
Jednak w bezpośrednich starciach wygląda to nieco inaczej. Zawodnicy zmierzyli się ze sobą siedmiokrotnie. Cztery razy wygrywał Milik, a należy także wspomnieć, że czeski zawodnik wygrał jeden z turniejów (w Hallstavik), co Lebiediewowi jeszcze się nie udało. Walka pomiędzy tą dwójką będzie pasjonująca. Według mistrza świata z 1993 roku, Sama Ermolenki, lubelskie zawody będą testem "żużlowej dojrzałości" Łotysza.
- Cztery punkty to nie jest dużo. To będzie dobry test dla psychiki Andrzeja. Myślę, że Lebiediew utrzyma tę przewagę - stwierdził Amerykanin. Pomimo tej opinii, drugi w klasyfikacji przejściowej, Vaclav Milik wie, po co jedzie do Lublina. - Mam już srebro, teraz chcę złota i będę o nie walczył - zaznacza czeski zawodnik.
Dla obu zawodników, tor w Lublinie nie jest tym, na którym startują regularnie, jednak więcej okazji do zapoznania się z tamtejszą nawierzchnią miał Łotysz. - Jeździłem w Lublinie startując w pierwszej lidze (w barwach Lokomotivu Daugavpils - przyp. red.) oraz podczas Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, gdzie zająłem trzecie miejsce.
Jeśli nawierzchnia będzie dobrze przygotowana, kibice będą świadkami emocjonujących zawodów. - Myślę, że w Lublinie, ostatnia runda będzie naprawdę pasjonująca - powiedział Andrzej Lebiediew. Mlik przyznaje, że trening przed zawodami będzie kluczowy w kwestii ostatecznych rozstrzygnięć.
- Byłem w Lublinie nieraz, ale nie pamiętam tego toru za dobrze. Będę musiał odbyć na nim trening i odpowiednio dopasować się do tamtejszej nawierzchni. Trzeba być dobrze przygotowanym, bo wszyscy zawodnicy w stawce SEC, to wspaniali "rajderzy". To będą trudne zawody, trzeba walczyć, dopasować się do toru i pojechać jak najlepiej - dodał Czech.
Przed sobotnim zawodami jedno jest pewne - to będzie finał z prawdziwego zdarzenia. Kibice, którzy pojawią się na stadionie Motoru Lublin, z pewnością będą świadkami niezapomnianych emocji, a powtórka scenariusza z zeszłorocznej rundy kończącej cykl, w której mistrza Europy poznaliśmy dopiero w wyścigu nr 22, jest bardzo prawdopodobna.
Bilety na wielki finał tegorocznego cyklu SEC, który odbędzie się z 16 września w Lublinie, są cały czas w sprzedaży. Wejściówki zakupić można w Internecie oraz w sieci sklepów Empik, Media Markt oraz salonach STS. Wejściówki można kupić także na stadionie, w kasie głównej od godz. 12 do godz. 18, do piątku. W dniu zawodów sprzedaż od godziny 10. Transmisję z zawodów przeprowadzi Eurosport.
Ceny biletów:
Normalny 55 PLN
Ulgowy 40 PLN