Gdyby nie kapitalna jazda Adrian Gała, to gnieźnianie mogliby co najwyżej pomarzyć o awansie do wyższej klasy rozgrywkowej. Wychowanek Startu Gniezno przez cały mecz prezentował się z wyśmienitej strony. Nie zawiódł nawet w 12. odsłonie dnia, kiedy to w pojedynkę musiał stawić czoła Bjarne Pedersenowi i Oskarowi Boberowi. Lublinianie robili wszystko, by rywal przyjechał do mety na trzecim miejscu. Ten jednak nie dał za wygraną i zdołał ich przedzielić. Był nawet bliski wydarcia trzech "oczek".
- Super, że tak to się potoczyło. Przed meczem byłem bardzo zmotywowany. Wiedziałem, że będzie dobrze, bo w piątek zaliczyłem bardzo dobry trening. Motor Lublin mocno się na nas szykował. Pożyczali silniki od Artioma Łaguty i Grega Hancocka. Byli przygotowani ekstraligowo - przyznał Adrian Gała.
Lublinianie eksperymentowali z jednostkami od światowych asów, a Gała tradycyjnie postawił na silniki od Ryszarda Kowalskiego. - Ja jestem lojalny względem mojego mechanika z Torunia, który robi świetną robotę. Cały czas trenowałem. Procentuje to, że wszedłem do składu. Ci, co mnie hejtowali, to ich sprawa - dodał reprezentant HAWY Startu Gniezno.
Ostatecznie Adrian Gała wywalczył w niedzielnym finale 2. Ligi Żużlowej 13 punktów i bonus, a jego drużyna pokonała Speed Car Motor Lublin 53:36. Po spotkaniu radości ze świetnej jazdy swojego podopiecznego nie krył Rafael Wojciechowski, który obdarzył 22-latka dużym kredytem zaufania.
- Jestem bardzo zadowolony z tego, że w tym najważniejszym momencie sezonu mogłem postawić na mojego "czarnego konia". To jest zawodnik, którego bardzo kocham i wierzyłem w niego przez cały sezon. Mam nadzieję, że w pierwszej lidze też tak będzie jeździł - mówił menadżer czerwono-czarnych.
ZOBACZ WIDEO Upadek Drabika i piękne zwycięstwo Smektały. Zobacz skrót 2. finału IMŚJ w Guestrow [ZDJĘCIA ELEVEN EXTRA]