Nicki Pedersen komentuje swoją decyzję. "Nie ma pewności, że wrócę w sezonie 2018"

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Nicki Pedersen
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Nicki Pedersen

Nicki Pedersen nie tylko wycofał się z występów w tegorocznych turniejach Grand Prix, ale podjął też decyzję, że w tym sezonie więcej nie pojawi się na torze. Być może byłego mistrza świata zobaczymy w akcji w przyszłym roku.

W tym artykule dowiesz się o:

W maju Nicki Pedersen zanotował groźnie wyglądający upadek w meczu ligi duńskiej. Wskutek tego zdarzenia doznał kontuzji kręgów szyjnych i jego dalsza kariera stanęła pod znakiem zapytania. 40-latek już kilkukrotnie przeszedł kompleksowe badania, jednak lekarze nadal mają obawy, co do jego stanu zdrowia. Kolejny uraz kręgów może się dla niego zakończyć kalectwem.

Po raz ostatni Pedersen odwiedził klinikę w Kopenhadze w miniony poniedziałek. Przeszedł tam badanie rezonansem, a wyniki otrzymał w środę. Wykazały one spory postęp, jeśli chodzi o zrastanie się pękniętego kręgu C7. - Lekarze uważają, że jest szansa na to, że szyję uda się całkowicie wyleczyć. Dlatego zaplanowano kolejne prześwietlenie w ciągu najbliższych dwóch miesięcy - ogłosił w specjalnym komunikacie duński żużlowiec.

40-letniego żużlowca najwcześniej na torze zobaczymy w roku 2018. - Nie ma gwarancji, że wrócę na tor w sezonie 2018. Jeśli moi lekarze i fizjoterapeuta Lisa będą uważać, że mogę wrócić do ścigania, to będę się nadal ścigać. Miałem nadzieję, że otrzymam zielone światło na starty już teraz, ale mimo wszystko jestem zadowolony ze słów, które usłyszałem od lekarzy - stwierdził Pedersen.

Były mistrz świata w najbliższych dniach zjawi się w Polsce. W niedzielę we Wrocławiu będzie wspierać w parku maszyn Fogo Unię Leszno, która ma szansę na zdobycie złotego medalu Drużynowych Mistrzostw Polski. W pierwszym spotkaniu leszczynianie pokonali Betard Spartę 49:41.

ZOBACZ WIDEO Upadek Drabika i piękne zwycięstwo Smektały. Zobacz skrót 2. finału IMŚJ w Guestrow [ZDJĘCIA ELEVEN EXTRA]

Źródło artykułu: