Honorowy prezes Stali Gorzów, Władysław Komarnicki przyznał w swoim felietonie, że dziwi się nieco, iż nagroda menedżera roku trafiła w ręce Rafała Dobruckiego z Betard Sparty. Jego zdaniem wyróżniony powinien zostać Piotr Baron, który wygrał wraz z Fogo Unią mistrzostwo kraju.
Z opinią tą zgadza się Jan Krzystyniak. - Unia nie miała może świetnej rundy zasadniczej, ale w play-offach górowała nad wszystkimi. Nikt nie wykonał tak kapitalnej roboty jak szkoleniowiec z Leszna i należało to docenić - przekonuje ekspert i były trener.
Krzystyniak idzie zresztą o krok dalej. Uważa, że niedosyt po gali czuć mogą Piotr Pawlicki i Bartosz Smektała. - Pierwszy z nich to kapitan mistrzowskiej drużyny. Na przestrzeni całego sezonu nie miał stabilnej formy, ale w play-offach był nie do zatrzymania - zauważa. I rzeczywiście. W pierwszym meczu ze Spartą zdobył dziesięć punktów i dwa bonusy. W rewanżu dołożył natomiast czternaście punktów. - To on był koniec końców bohaterem - stwierdza Krzystyniak.
Najlepszy sezon w karierze ma natomiast za sobą Smektała (średnia bieg. 1,803). Zdaniem naszego rozmówcy, także i on zasłużył na wyróżnienie. - Albo w kategorii junior roku, albo objawienie sezonu. Nikt przecież nie spodziewał się, że Bartek zrobi w tym roku tak duży progres. To przyszłość nie tylko Unii, ale całego polskiego żużla - dodaje.
Ostatecznie klub z Leszna wyróżniono tylko w jednej kategorii - drużyna roku 2017. - Dobrze, że nie popełniono gafy sprzed dwóch lat, gdy Unię, która zdobyła tytuł, nie zaproszono nawet na scenę. Nie mnie oceniać z czego to wynika, ale mam wrażenie, że klub z Leszna jest na Gali Ekstraligi niedoceniany. Niestety, ale w plebiscytach wygrywają zespoły z większych ośrodków żużlowych, takich jak Wrocław - kwituje Krzystyniak.
ZOBACZ WIDEO To na niej skupiają się oczy żużlowych kibiców (WIDEO)
A jedyna dyskusja powinna tyczyć objawienia sezonu. Może też tren Czytaj całość