Dobrze, że Matej Zagar się opamiętał. Nic nie usprawiedliwia przemocy

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Matej Zagar.
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Matej Zagar.

Matej Zagar został ukarany przez sąd za to, że w trakcie GP w Gorzowie uderzył swojego mechanika tak, że spadła mu czapka z głowy. - Nawet ekstremalne przeżycia związane z jazdą na żużlu, nie usprawiedliwiają takiego zachowania - mówi nasz ekspert.

W tym artykule dowiesz się o:

Skończył się proces, w którym były mechanika Mateja Zagara oskarżył żużlowca o naruszenie dóbr osobistych - naruszenie nietykalności i godności osobistej. Chodzi o słynną akcję Słoweńca w Grand Prix Polski 2015 w Gorzowie, kiedy po jednym z biegów zawodnik uderzył mechanika Artura Urbaniaka tak, że spadła mu czapka z głowy. Przed sądem Zagar wyraził ubolewanie. Zapłaci też 10 tysięcy zadośćuczynienia.

Jeden ze sponsorów Zagara bronił zawodnika, tłumacząc, że to był odruch bezwarunkowy obolałego człowieka. Mówił o klepnięciu w kask i o tym, że Matej kwadrans wcześniej przeżył groźny upadek. Nic nowego, bo przy tego rodzaju akcjach żużlowców często odzywają się głosy, że w sporcie ekstremalnym wiele rzeczy trzeba wybaczyć, że na żużlu nie jeżdżą ministranci.

- Absolutnie się z tym tłumaczeniem nie zgadzam - mówi były żużlowiec Stali Gorzów Bogusław Nowak. - Sam wiele razy byłem wywracany, nie raz też miałem sytuacje niezwykle trudne i bardzo stresujące, ale nigdy nikogo nie uderzyłem. Trzeba umieć się zachować, nerwy trzymać na wodzy. Jakby to wyglądało, gdybyśmy wszyscy odreagowywali stres w ten sposób, jak Zagar w tamtej sytuacji.

- Nic, ale to nic nie usprawiedliwia tego typu zachowań i przemocy w parku maszyn - kontynuuje Nowak. - Chyba nie chodzi o to, żebyśmy się cofali do czasów, gdzie obowiązywało prawo pięści. W Polsce takie rzeczy zdarzały się w latach 50-tych i 60-tych. Wtedy jeździło nerwowe pokolenie, które przeżyło drugą wojnę światową. W Anglii był dawno temu niepisany przepis, że poszkodowany miał pięć minut na to, by oddać rywalowi za faul na torze. Edek Jancarz opowiadał nam, że powodujący upadki uciekali z parkingu. W przypadku Zagara chodziło o mechanika, na którym zawodnik odreagował swoje emocje, ale na jedno wychodzi. Jako były żużlowiec absolutnie takich rzeczy nie pochwalam.

- Rozumiem oczywiście, że presja jest obecnie ogromna, że pieniądze są duże większe niż kiedyś, a to jest dobry grunt dla różnego rodzaju ostrych akcji - stwierdza Nowak. - Tor i park maszyn to nie jest jednak ring. Obowiązują też zasady fair play. Dobrze, że Zagar przed sądem zachował się jak normalny człowiek, że się opamiętał i przeprosił. Mam też nadzieję, że w żużlu tego rodzaju zachowania będą tylko i aż incydentami.

ZOBACZ WIDEO Mówienie o korupcji w sporcie żużlowym jest przedwczesne

Komentarze (20)
avatar
yes
11.10.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie mówią, że winą czapki jest to, że spadła? 
avatar
stalowy holender
11.10.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Bogus zapomnial jak to bylo kiedy on jezdzil , ile razy "mlody " dostal w cymbal bo na czas skory nie wyczyscil....oj Bogus kiepsko z pamiecia ... 
avatar
netoperek
11.10.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
10 tys. PLN? To ja mogę u Mateja robić za chłopca do bicia! :)
( no może już nie chłopca) :)
Cóż, sportowców niestety często ponoszą nerwy. Żużlowcy nie są tu wyjątkiem. Samo zachowanie ocz
Czytaj całość
avatar
mrfreeze
11.10.2017
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Matej Zagar ma poparcie w osobie Krzysztofa Kasprzaka.