Sytuacja, że jedna nacja obstawiała całe podium w turnieju Grand Prix miała miejsce do tej pory dwukrotnie. Po raz pierwszy trzech reprezentantów Polski zajęło trzy czołowe miejsca w 2010 roku w Toruniu na Motoarenie. Wyczyn starszych kolegów w tym sezonie skopiowało nasze młode trio w Daugavpils. Piotr Pawlicki, Maciej Janowski i Patryk Dudek przeszli do historii. Nie jest powiedziane, że w Melbourne historia nie może się powtórzyć.
W połowie sezonu 2017 wydawało się, że Polacy mogą pobić rekordowe osiągnięcie w liczbie miejsc na podium z 2010 roku. Słaby turniej w niemieckim Teterowie pokrzyżował nieco te plany. W dotychczasowych rundach pięć razy na podium stał Patryk Dudek. Cztery razy do czołowej trójki wjeżdżał Maciej Janowski. Trzy razy na podium stawał Bartosz Zmarzlik, a raz Mazurka Dąbrowskiego za zwycięstwo w Daugavpils wysłuchał Piotr Pawlicki. Łącznie Polacy mają na koncie trzynaście miejsc na podium.
Jak ten imponujący wynik wygląda na tle sezonu 2010, który pod każdym względem był najlepszy dla polskiego żużla? Otóż, wówczas w jedenastu rundach SGP reprezentanci Polski zajęli aż 15 razy miejsce na podium. Rekordzistą pod tym względem był Tomasz Gollob, który siedem razy był w trójce, w tym cztery razy wygrywał turnieje. Jarosław Hampel pięć razy stawał na podium, głównie w pierwszej części sezonu 2010. Rune Holta był drugi w Toruniu i wygrał w Malilli. Na deser na podium w Bydgoszczy wskoczył jadący z dziką kartą, Janusz Kołodziej.
W 2010 roku tylko raz - w Gorican - reprezentant Polski nie stał na podium. W pozostałych turniejach co najmniej jeden Polak znalazł się w trójce. Raz biało-czerwone było całe podium, a trzy razy w trójce było dwóch reprezentantów naszego kraju. W obecnym sezonie, w dotychczas rozegranych 11 rundach, jeden raz całą dekorację obsadzili Polacy, dwa razy w szampanie skąpało się dwóch reprezentantów kraju znad Wisły. W dwóch turniejach - w Pradze i Teterowie - żaden z naszych nie znalazł się w ścisłej czołówce. W Grand Prix Czech mieliśmy w finale Patryka Dudka, który ukończył zawody na czwartym miejscu. Grand Prix Niemiec to jedyny turniej, w którym w finale zabrakło Polaka.
Analizując statystycznie sezony 2010 i 2017 warto wspomnieć, że siedem lat temu odbyło się jedenaście rund SGP. W tym roku mamy o jeden turniej więcej. Pod względem jakości medali sezon 2010 będzie ciężko przebić kiedykolwiek. Można jedynie śrubować inne rekordy. W obecnym sezonie Polacy pobili już jeden wyczyn. Czterech różnych reprezentantów Polski wygrywało turnieje Grand Prix w jednym sezonie. Jeśli Wielka Nagroda Australii padnie łupem Polaka, wyrównany zostanie wynik z sezonu 2010 w liczbie zwycięstw naszych reprezentantów w jednym roku. Siedem lat temu wygrali 6 rund. W obecnym sezonie mają już na koncie pięć triumfów.
Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że w sobotę będziemy mieli dziesiątego polskiego medalistę IMŚ i dwudziesty, a być może - przy odrobinie szczęścia - także dwudziesty pierwszy medal w rywalizacji indywidualnej o mistrzostwo świata.
Malkontenci powiedzą, że po co te wszystkie rekordy, skoro i tak Polaków pogodzi Jason Doyle i tytuł mistrzowski znów nie powędruje nad Wisłę. Może i tak, ale ostatnie dziesięć lat, to bez dwóch zdań, najlepszy w historii okres dla polskich żużlowców w IMŚ. Biało-czerwoni już zdobyli osiem medali, a dziewiąty wisi w powietrzu. Od sezonu 2008 do chwili obecnej tylko w dwóch latach 2012 i 2015 nasz reprezentant nie stawał na podium klasyfikacji generalnej IMŚ. I jak tu nie mówić, że żyjemy w pięknych czasach polskiego żużla?
ZOBACZ WIDEO Maria Andrejczyk zaczarowana żużlem. Podziwia żużlowców za ich odwagę