Maciej Janowski kręci nosem, ale i tak zrobił coś wielkiego
Maciej Janowski jeszcze rok temu był w dużym dołku i gdyby nie dzika karta, to w tym sezonie nie walczyłby o medale mistrzostw świata. Polak podniósł się jednak w wielkim stylu. Do pełni szczęście zabrakło naprawdę niewiele.
Maciej Janowski jechał do Melbourne z wielkimi nadziejami. Zawodnik marzył o medalu i wyprzedzeniu na finiszu Tai'a Woffindena. Brytyjczyk okazał się jednak lepszy, a reprezentantowi Polski przypadło najgorsze dla sportowca czwarte miejsce.
- Nie ma co rozpaczać - uspokaja nasz ekspert Wojciech Dankiewicz. - Maciek podniósł się po słabym poprzednim sezonie, gdzie zajął dziewiąte miejsce. W tym roku zabrakło tylko tej wisienki na torcie w postaci medalu. Musimy poczekać do następnego roku - dodaje.
Poza Janowskim, szanse na medal do końca miał też Bartosz Zmarzlik, ale ten w odróżnieniu do wrocławianina, przespał pierwszą część cyku, a w drugiej części sezonu nie zdołał już odrobić strat. To wszystko złożyło się na to, że Polacy przywożą z Australii tylko jeden medal. Srebrny - autorstwa rewelacyjnego Patryk Dudka. - Polacy w pewnym momencie cyklu dominowali i szkoda, że nie udało się wywalczyć więcej krążków. Ale oddajmy Jasonowi Doyle'owi, że zdobył ten upragniony tytuł po perypetiach, które przeszedł. Już rok temu mógł być przecież mistrzem świata - zakończył nasz ekspert.
ZOBACZ WIDEO To był jego sezon. Nie potrafi zliczyć wszystkich medaliKUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>