W wywiadzie udzielonym Expressowi Bydgoskiemu 29-latek tłumaczy swoje ostatnie niepowodzenia. Po meczu w Gorzowie Chrzanek osobiście udał się do swojego mechanika Briana Kargera. Pomoc byłego duńskiego żużlowca na niewiele się zdała, bowiem bydgoski zawodnik dobrze prezentował się tylko podczas piątkowego treningu, kiedy bez problemów wygrywał z Marcinem Jędrzejewskim i Krzysztofem Buczkowskim.
Zdaniem samego zainteresowanego, dobrym rozwiązaniem aktualnych kłopotów byłoby zorganizowane treningu punktowanego. Problem w tym, że większości zawodnikom nie odpowiadał termin ewentualnego spotkania. Sporym utrudnieniem jest również sposób przygotowania bydgoskiego toru, który jest zupełnie inny na treningach i podczas ligowych pojedynków. - Bo tor był inny niż na treningu. Mówili o tym także inni zawodnicy. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Będę chciał porozmawiać o tym z trenerem. Problem w tym, że silniki z ubiegłego sezonu zawodzą. Tor się zmienił. Oczywiście nie mam na myśli geometrii, ale granulację. Nawierzchnia zachowuje się inaczej niż rok temu - tłumaczy Chrzanowski na łamach Expressu Bydgoskiego.
Co dalej? Niewykluczone, że już za kilka dni sam zainteresowany znajdzie sobie zatrudnienie u naszych zachodnich i południowych sąsiadów. Dojdą być może również starty w Elitserien, ale tu sprawa ma się wyjaśnić zaledwie w przeciągu kilku godzin. Poza tym zawodnik jeszcze długo rozpamiętywał niedzielną porażkę z Unibaksem, a najbardziej zabolało go chamskie zachowanie niektórych kibiców pod bramą parku maszyn. - Było mi bardzo przykro. Jeździłem w różnych klubach, ale nigdzie nie spotkałem się z takim zachowaniem. Być może na kibiców wpłynęła atmosfera derbów i fakt, że pochodzę z Torunia. Przecież nie robię tego celowo. Zależy mi na dobrym wyniku, bo pieniądze leżą na torze. Jak nie zdobywam punktów, to nie zarabiam. Niedzielne spotkanie, było drugim, po którym dołożyłem do interesu. Bardzo to przeżywam. Po meczu nie spałem całą noc - kończy Chrzanowski.