Mikkel Michelsen: W Ekstralidze nie potraktowano mnie poważnie. Z Wybrzeżem było inaczej (wywiad)

WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen

Wybierał między PGE Ekstraligą a Zdunek Wybrzeżem. Ostatecznie trafił do I-ligowego Gdańska, gdzie wiele sobie po tym transferze obiecują. Mikkel Michelsen zdradza, co go przekonało do przyjęcia oferty zespołu znad morza.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Ostatnie dni były dla pana bardzo intensywne. Co pana skłoniło do przejścia właśnie do Zdunek Wybrzeża Gdańsk?

Mikkel Michelsen, nowy zawodnik Zdunek Wybrzeża Gdańsk: To prawda. Negocjacje były trudne szczególnie dlatego, że miałem wiele ofert i wiele decyzji do podjęcia. Po poprzednim sezonie myślałem o tym, by wrócić do PGE Ekstraligi nie z Unią Tarnów, a z innym klubem. Przede wszystkim chciałem trafić do klubu, w którym czuję zaufanie wobec mojej osoby i dostaję prawdziwą szansę.

Dlaczego jednak nie PGE Ekstraliga?

Rozmawiałem z klubem, którego nie chciałbym podawać nazwy. Tam nie potraktowali mnie serio, w przeciwieństwie do Wybrzeża, które podeszło do mnie bardzo profesjonalnie. Z tego względu ostateczny wybór nie był dla mnie trudny. Cieszę się z tego, że tu jestem. Mamy w składzie wielu Duńczyków i wraz z Polakami stworzymy fajną, biało-czerwoną armię. Atmosfera w zespole już jest obiecująca, a juniorzy również nie boją się z nami rozmawiać. Dominik Kossakowski to świetnie zapowiadający się zawodnik, z Oskarem Fajferem znamy się jeszcze z czasów juniorskich, a Michała Szczepaniaka pamiętam z Ostrowa. Będzie ciekawie.

ZOBACZ WIDEO Prezes PGE Ekstraligi chwali Włókniarza Częstochowa

W ostatnim sezonie spisywał się pan dobrze, choć nie pojechał w wielu meczach Grupy Azoty Unii Tarnów. 

Nie jestem tu po to, by o kimkolwiek mówić źle. Najważniejsze dla mnie jest to, że trafiłem w odpowiednie miejsce. Cel Wybrzeża jest jasny - chcemy awansować do PGE Ekstraligi. Lubię zdeterminowanych ludzi, mających odpowiednie podejście. Wielu przedstawicieli różnych klubów mówiło, że może chcą awansować do play-offów, a potem się zobaczy, co się zdarzy.

W Gdańsku cele zostały postawione jasne.

Dokładnie, działaczy interesuje tylko PGE Ekstraliga i wierzę w to, że uda mi się wspiąć do tej klasy rozgrywkowej właśnie z Wybrzeżem. Lubię ludzi mających jasne cele i umysły. Naszą pracą jest zdobywanie punktów na torze i jak będziemy ją wykonywać odpowiednio, dlaczego nie mielibyśmy wygrać ligi?

Czy realnie patrząć ta drużyna może awansować?

Ciągle mamy jeszcze miejsce w składzie, które zajmie jeden lub dwóch żużlowców i wiele zależy od tego, kto zapełni te luki. Obecnie jednak wygląda to bardzo dobrze. To żużel i wszystko może się zdarzyć. Pech, kontuzje - to często ma wpływ na postawę drużyny. Mamy jednak bardzo fajny zespół.

Wielu zawodników pańskiego pokroju woli podpisać kontrakt w najlepszej lidze świata, bo tam są dużo wyższe stawki za punkt. Czy w takiej sytuacji nie lepiej zarobić więcej dzięki regularnej jeździe?

Tak właśnie jest i wiem, że należy postępować w dokładnie taki sposób. Nie wszystko jednak zależy od pieniędzy. Trzeba pamiętać, że jak chcesz być najlepszy, musisz jeździć z najlepszymi, a PGE Ekstraliga to na ten moment najlepsza liga świata. Na pewno chcę być tam w przyszłości, kto wie czy nie z Wybrzeżem?

Dlaczego opuścił pan w tym roku tak wiele spotkań Grupy Azoty Unii Tarnów?

Miałem konflikt z Pawłem Baranem i nie chcę teraz dużo o tym mówić.

Nie było chemii między wami?

Według mnie chemia w całym zespole była bardzo dziwna. Wszystko dzieliło się na Polaków i obcokrajowców, a gdy mieliśmy wszystko złożyć w jedność, nie było najlepiej. Jak chcesz osiągnąć sukces, to każdy wspólnie musi na niego pracować. Doskonale wiem, że z takimi osobami spotkałem się w Gdańsku. Podsumowując: Unia to dobry klub, w którym jeździłem dwa lata, ale nasze drogi z trenerem się rozeszły.

Duńczycy mają opinię małomównych, spokojnych. Pan jest tego zaprzeczeniem. Dlaczego?

Mieszkam w Polsce i po przeprowadzce do Rybnika mocno się zmieniłem. Mój mechanik Krzysztof Momot dużo mi pomógł, prowadzę w Polsce firmę i żyję w tym kraju praktycznie przez cały czas. To mi wiele pomaga i jestem z tego zadowolony.

Czy podczas sezonu pana baza będzie ciągle w Rybniku, czy może lepiej logistycznie byłoby więcej czasu spędzać w Gdańsku?

Rybnik to mój dom i oczywiście tam będę spędzał najwięcej czasu. To nie jest duże miasto, tylko mniejsze, spokojne. Nie jestem typem osoby, która lubiłaby życie w wielkomiejskim zgiełku. Cieszę się z tego, gdzie jestem. Oczywiście podczas wszystkich zawodów, treningów, czy przygotowań będę do dyspozycji gdańskiego klubu.

Mieszkając w Polsce, jak wygląda pana język polski?

"Może być". Oczywiście wszystko idzie w dobrym kierunku. Rozumiem coraz więcej i potrafię więcej powiedzieć. Głęboko jednak wierzę w to, że w przyszłości będzie dziesięć razy lepiej, niż jest teraz.

Źródło artykułu: