Zawodnicy PGE Ekstraligi w trakcie okna transferowego protestowali przeciwko nowemu regulaminowi. Mówili, że działacze, ustalając przepisy, zwyczajnie zapomnieli zapytać żużlowców, co o tym sądzą. Ostatecznie dopięli swego. Teraz jednak narzekają prezesi, mówiąc, że żużlowcy od nich wymagali poważnego zachowania, a sami zachowują się nieprofesjonalnie.
O co chodzi? O to, że jeden z australijskich gwiazdorów zapadł się pod ziemię i przez cztery dni nie dawał znaku życia. Podpisany kontrakt odesłał na trzy godziny przed zamknięciem okna. Z kolei przebywający na egzotycznej wycieczce zawodnik z Rosji zapomniał o bożym świecie i także odesłał umowę za pięć dwunasta. To samo zrobił czołowy polski zawodnik. Potem tłumaczył, że zapomniał, bo wyskoczyły mu jakieś sprawy rodzinne.
Umowy odesłane tuż przed zamknięciem okna nie były jedyną sprawą, która zirytowała prezesów. Jeden z nich zwraca nam uwagę, że dwaj żużlowcy narazili swoim zachowaniem klub na kary. Zarówno Maciej Janowski, jak i Piotr Pawlicki, podpisując kontrakty, wrzucili na media społecznościowe zdjęcia. Problem w tym, że żużlowcy nie są na nich ubrani w klubowe koszulki, co jest niezgodne z regulaminem. Ektraliga Żużlowa nie będzie się ich czepiać, ale gdyby chciała, to mogłaby im wlepić kary.
- Z zawodnikami jest ten problem, że nie szanują klubowych pieniędzy - mówi nam jeden z prezesów. - U nas zarabiają miliony, ale często traktują nas niepoważnie. Natomiast z bidonem z logo sponsora, który płaci im dziesięć tysięcy, kładą się do łóżka.
Trudno się dziwić zjadliwości prezesów. Zawodnicy dali im w oknie transferowym mocno w kość. Praktycznie zmusili ich do wycofania się z niemal wszystkich nowych, regulaminowych pomysłów. Inna sprawa, że odsyłanie umowy za pięć dwunasta, czy brak klubowej koszulki na zdjęciu, na którym zawodnik składa autograf pod kontraktem, nie jest poważne.
ZOBACZ WIDEO Prezes PGE Ekstraligi chwali Włókniarza Częstochowa