Greg Hancock w Stali Rzeszów zainteresował nadawców telewizyjnych do tego stopnia, że trwa właśnie walka o prawa do transmisji meczów 2. Ligi Żużlowej. Prezes klubu Ireneusz Nawrocki mówił nam, że w grze są Polsat i TVP. Kontrowersje wzbudził jednak pomysł poniedziałkowych retransmisji. Na relacje live nie ma bowiem już miejsca.
To jasne, że druga liga nie może konkurować z PGE Ekstraligą. Niemniej proponowane rozwiązanie nie spodobało się kibicom, którzy mocno je skrytykowali. Do tych głosów przyłączył się Jan Krzystyniak. - Też jestem kibicem sportu żużlowego i jeśli znam wynik meczu, to nie czuję już dużych emocji podczas oglądania meczu. Nie wiem, czy ktoś będzie chciał poświęcić swój czas na retransmisję. Podzielam wszystkie sceptyczne komentarze - mówi były żużlowiec, obecnie ceniony ekspert.
Nasz rozmówca dzieli się doświadczeniami sprzed małego ekranu z 2017 roku. Tym bardziej utwierdza go to w przekonaniu, że na retransmisjach nikt nie skorzysta. - Czasem zdarzyło się tak, że oglądałem spotkania PGE Ekstraligi już nie na żywo. Muszę przyznać, że to nie jest to samo. Coś jak lizanie cukierka przez szybę - ocenia Krzystyniak.
Były żużlowiec dziwi się również samym stacjom telewizyjnym, którym powinno zależeć na jak największej oglądalności. Jak przyznaje, nie rozumie proponowanych rozwiązań. - Zarówno Polsat, jak i TVP na pewno mają czym wypełnić cenny czas antenowy. Retransmisje z tego punktu widzenia wydają się dziwne. Mnie osobiście nic nie skłaniałoby do tego, by obejrzeć spotkanie, o którym wiem wszystko choćby dzięki portalowi WP SportoweFakty - kończy.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Gollob: Nikt nie będzie musiał mi robić zdjęć z ukrycia
Retransmisje to świetna sprawa, nawet jak znam wynik to i tak oglądam, bo chcę zobaczyć co i Czytaj całość