Jarosław Handke: Jak pan skomentuje piątkowy trening punktowany z drużyna z Bałakowa?
Henryk Jasek: Można to nazwać czymś lepszym niż treningiem, bo wiadomo że takie zawody jak te czy jakiś sparing jest zawsze pożyteczniejszy od zwykłego treningu. Ogólnie nie mam większych uwag co do jazdy naszych zawodników. Wiadome jest, że nasz młodzieżowiec, Emil Idziorek musi mieć drugi motocykl. Przyjeżdża do nas z jednym motorem, może był on i dobry, ale zaczęło się coś z nim dziać. Myślę, że już niedługo Emil zdąży to poprawić.
Czyli definitywnie jeden motocykl to za mało, by jeździć w drugiej lidze?
- Tak, jest to zdecydowanie za mało, szczególnie jeśli chodzi o młodzieżowca i akurat o Emila, który jeździ niepewnie. Nigdy nie wiadomo, kiedy uderzy w bandę czy upadnie na tor. W takim przypadku to wręcz konieczne, by miał dwa motocykle.
Obecnie sytuacja Kolejarza jest wręcz dramatyczna. W związku z tym, że nogę złamał Kamil Popławski, w razie drobnego urazu Idziorka, nie ma kto jechać w jego miejsce…
- Taka sytuacja byłaby dla nas po prostu katastrofą. Będę jeszcze rozmawiał na ten temat z prezesem i mam nadzieję, że uda się jeszcze jakiegoś juniora wypożyczyć. Jako, że w tym sezonie obowiązuje przepis mówiący o tym, że krajowy junior musi odjechać co najmniej trzy biegi w meczu, to rzeczywiście w razie kontuzji Emila będzie spory problem. Może uda się jeszcze kogoś wypożyczyć, pożyjemy, zobaczymy.
Wasz najbliższy rywal, drużyna z Lublina w ostatniej kolejce pojechała bardzo dobrze. Jakie nastawienie przed meczem z "Koziołkami"?
- Trzeba się nastawiać na walkę, na pewno przeciwnik będzie mocny. Wszystko zależy od tego, jak moi zawodnicy podejdą do tego meczu w sferze psychicznej. Bo na przykład ostatnio bardzo chcieli wygrać, aż za bardzo i głupio tracili punkty. Myślę jednak, że ten etap jest już za nami.
Po ostatnim meczu z KSM-em Krosno nie miałem okazji rozmawiać z żadnym zawodnikiem, który nie narzekałby na tor. Czy sytuacja z przygotowaniem nawierzchni zmieni się do czasu meczu z KMŻ-em Lublin?
- Powiem w ten sposób: tor nie był przez nas specjalnie przygotowany tak, żeby były na nim same dziury. Chcieliśmy, żeby było trochę przyczepnie, ale on wyszedł taki, jaki wyszedł. Jeżeli jednak patrzę na tory w Ekstralidze, to ten nasz ostatnio nie był też najgorszy. Po prostu zawodnicy sobie z nim nie radzili.
Z czego wynikała więc aż tak wielka ilość upadków zawodników Kolejarza na punktowanych pozycjach, przez co stracili kilkunasto-, a może nawet kilkudziesięciopunktowe pewne zwycięstwo w meczu z KSM-em?
- Myślę, że chłopacy za bardzo chcieli się pokazać po przegranym meczu w Pile. Chyba to o tym zadecydowało.
Czy na kolejne zawody tor będzie przygotowany inaczej, choćby tak jak w piątkowym treningu punktowanym?
- Tak, będzie przygotowany inaczej, zresztą pewnie podobnie jak właśnie podczas treningu punktowanego z Rosjanami.
Jak przedstawia się sytuacja z obcokrajowcami? Których widziałby pan w składzie na Lublin? Którzy przyjadą wcześniej potrenować?
- Myślę, że generalnie ci zawodnicy zza granicy, którzy jeździli ostatnio, powinni przyjechać na najbliższy mecz.
Bardzo zawodzi Erik Pudel. Czy nie lepiej ściągnąć do Rawicza kilku juniorów - obcokrajowców i dać im okazję do pokazania swych umiejętności niż znów stawiać na Niemca?
- U Erika cały problem zaczyna się w momencie, gdy taśma idzie w górę. Pudel zawodzi na starcie, później na wejściu w łuk już się wycofuje. Gdyby poprawił ten element, to bylibyśmy zadowoleni. Aby tak się stało, musiałby jednak sporo czasu spędzić w Rawiczu i ćwiczyć te starty. Jeśli ich nie poprawi, to nie wydaje mi się, by notował dobre wyniki w najbliższym czasie.
Czy w związku z tym jakiś inny junior zza granicy jest brany pod uwagę przy ustalaniu składu?
- Przydałby się inny zawodnik, będziemy rozpatrywać w najbliższym czasie różne warianty.