Nic do ukrycia, to cykl felietonów Sławomira Kryjoma, żużlowego menedżera i eksperta nSport+.
***
W 2017 roku mieliśmy finał Drużynowego Pucharu Świata w Lesznie. Wiemy już poza tym, że w sezonie 2019 impreza ta zawita do Gorzowa Wielkopolskiego. Byłoby wielkim nieporozumieniem, gdyby także w nadchodzących miesiącach DPŚ był rozgrywany w Polsce. Trzy finały z rzędu w naszym kraju? To gruba przesada.
Liczę, że nasza żużlowa centrala nie da się na to namówić i żaden polski organizator DPŚ 2018 nie pojawi się na horyzoncie. W mojej opinii już w wystarczającym stopniu ratujemy dyscyplinę sportu, jaką jest żużel. Organizujemy trzy rundy Speedway Grand Prix, wykładając na to niemałe pieniądze. Mamy też inne imprezy, od turniejów SEC po wspomniany DPŚ. Zgodzenie się na tę imprezę w 2018 roku u nas byłoby kosmicznym błędem.
Obecne problemy z DPŚ pokazują w jakim kryzysie znajduje się światowy żużel. Jeszcze jakiś czas temu nie do pomyślenia była sytuacja, że w Danii, Szwecji czy Wielkiej Brytanii nie można znaleźć chętnego do organizacji tej imprezy. A trzeba pamiętać o tym, że w ostatnich latach tak zmieniano regulamin, by łatwiej było pozyskać organizatora. Przykładem jest automatyczny awans gospodarza do samego finału czy też ograniczenie liczby startujących zawodników z pięciu do czterech. Wydaje mi się, że obecna niechęć do organizacji Drużynowego Pucharu Świata wynika też po części z dominacji naszej reprezentacji. Szwedzi czy Duńczycy widzą, że są słabsi i w tym momencie nie byliby w stanie rywalizować o wygraną. Nawet na własnej ziemi.
Trudno powiedzieć, co dalej z DPŚ. Czy impreza w Gorzowie w 2019 roku będzie ostatnią? Wiele zależy od promotora cyklu, firmy BSI. Światowa Federacja Motocyklowa powinna zaciągnąć Brytyjczyków do ciężkiej pracy. Problemy mają przecież nie tylko przy DPŚ, ale i Speedway Grand Prix. Cykl ten traci wielkie miasta i duże stadiony, czego przykładem jest Australia. Jeśli zawody te trafią na peryferia, na pewno nie będzie służyło to odpowiedniej promocji Grand Prix i samej dyscypliny.
Mamy poważny problem, bo powoli zaczynamy dochodzić do momentu, gdy karuzela, jaką jest światowy żużel, będzie kręcić się tylko za polskie pieniądze. Wybierając taką drogę, daleko nie zajedziemy. Żużel zacznie zjadać swój ogon.
Sławomir Kryjom
ZOBACZ WIDEO Wypadek Tomasza Golloba wstrząsnął Polską. "To najważniejszy wyścig w jego życiu"