Łukasz Kuczera: A co jeśli Łaguta miał rację? (komentarz)

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Grigorij Łaguta w parku maszyn
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Grigorij Łaguta w parku maszyn

W środę zszokowała mnie informacja, że Norwegowie zabrali z sobą do Pjongczangu ponad 6 tys. specyfików na astmę. To kuriozum i przymykanie oka na doping. W uszach dźwięczą mi słowa żużlowca Grigorija Łaguty, że nie wszystkich traktuje się równo.

Mamy początek lutego. W niektórych rejonach (w końcu?!) pojawiła się zima. Wprawdzie w Toruniu wyjechali już na tor, ale to tylko wyjątek potwierdzający regułę. Jeśli dobrze pójdzie, to żużlowi maniacy głód żużla nakarmią dopiero za nieco ponad miesiąc. Jeśli pogoda będzie łaskawa, to o tym czasie powinniśmy debatować o efektach pierwszych treningów na polskich obiektach.

Wielu z nas, żużlowej braci, brak żużlowych emocji będzie nadrabiać oglądaniem igrzysk olimpijskich w Pjongczangu. Inna strefa czasowa powoduje, że część konkurencji odbywać się będzie w momencie, gdy przeciętny Kowalski przewraca się z boku na bok. Dobre wyniki Kamila Stocha i spółki sprawiają jednak, że chociażby podczas konkursów skoków narciarskich słupki oglądalności powinny poszybować w powietrze.

Jak igrzyska, to i doping. Od jakiegoś czasu są to naczynia połączone. Wszyscy wiemy, co działo się przed czterema laty w Soczi. Jak tamtejsze państwo pomagało tuszować przypadki dopingu u najlepszych sportowców, jak podmieniano próbki w specjalnym laboratorium, a pomagali przy tym agenci Rosyjskiej Służby Bezpieczeństwa. Od momentu wyjścia na jaw tego procederu, trwa krucjata przeciwko rosyjskim sportowcom. Jej efekt widzieliśmy podczas letnich igrzysk w Rio de Janeiro w 2016 roku, ich efekt zobaczymy też w Pjongczangu. Bo wielu Rosjan, zamiast rywalizować na olimpijskiej arenie, będzie siedzieć przed telewizorami. Być może z jakimś energetycznym koktajlem w ręku.

Podczas gdy tyle dyskutujemy o dopingu wśród Rosjan, przeraża mnie, że ciągle nie załatwiliśmy tematu "astmy" wśród norweskich (i nie tylko) biegaczy narciarskich. Sytuacja, w której norweski komitet olimpijski zabiera do Korei Południowej ponad 6 tys. dawek leku na astmę jest kuriozalna (1800 dawek Symbicortu, 1200 Atroventu, 1200 Alvesco, 360 Ventoline oraz 1200 Airomiru).

ZOBACZ WIDEO Liczymy medalowe szanse Polaków w Pjongczangu. "Skoczkowie mogą wywalczyć nawet cztery krążki"

To nie ma nic z wspólnego ze sportem, to po prostu legalny doping. I trzeba o tym mówić głośno, tak jak wielokrotnie powtarzała Justyna Kowalczyk. Wszyscy wiemy, bo te argumenty podnoszono już nieraz, że leki na astmę podnoszą wydolność organizmu. - Czy w niektórych przypadkach nie omija się procedur diagnozowania choroby i nie wydaje się zaświadczenia o konieczności stosowania leków po to, aby pomóc zawodnikowi osiągnąć wysokie lokaty? - pisał już w 2015 roku "Magazyn Bieganie".

A ja mam w pamięci słowa Grigorija Łaguty. Rosyjski żużlowiec w 2017 roku wpadł na stosowaniu meldonium. Był winny, otrzymał karę, tu jest jasność. O temacie anulowania jego punktów, a co za tym idzie spadku ROW-u Rybnik z PGE Ekstraligi napisano już tyle, że nie ma co do tego wracać. W grudniu rosyjski żużlowiec trafnie skomentował jednak obecną rzeczywistość. - To nie jest tak, że tylko Rosjanie stosują doping. To kwestia polityki. Teraz siedzę i oglądam dużo telewizji i widzę jak politycy robią to, co chcą. Inni zawodnicy biorą te same środki i ich się dopuszcza do startów, a na Rosjan nakłada się kary - mówił w grudniu Łaguta.

Meldonium na liście substancji podejrzanych znalazło się w październiku 2014 roku, a ostatecznie jako substancję zakazaną WADA uznała ją w styczniu 2016 roku. Amerykanie dobrze wiedzieli, że ten specyfik jest bardzo popularny na Wschodzie. Bo przecież wpadł na nim nie tylko Łaguta. Przed nim były tuzy rosyjskiego sportu z Marią Szarapową na czele.

Gdy przypominam sobie słowa Łaguty i porównuję je do sytuacji z "astmatykami" z Norwegii, muszę mu przyznać rację. Na Rosjan, najpewniej słusznie, nakłada się kary. Zasłużyli na to i trzeba ich przykładnie ukarać za proceder wspierania dopingu, który funkcjonował w tym kraju przez wiele lat. Ale co z innymi? Czym różni się dziura w ścianie rosyjskiego laboratorium, przez którą podmienia się fiolki z moczem, od ciężarówki wypełnionej inhalatorami, z której tak chętnie po biegach korzystają Norwegowie? Niczym.

Rosjanie chociaż kryli się ze swoją działalnością i działali pod osłoną nocy. Norwegowie, w białych rękawiczkach, robią to w dzień. I żeby było śmieszniej, informację o zamówieniu przez nich ponad 6 tys. leków podała tamtejsza telewizja NRK. Trudno się jednak dziwić temu, że czują się tak pewnie, skoro od lat nikt nie zrobił porządku z tematem leków na astmę w tym sporcie. I jakoś nikt nie ma ochoty się nim zająć. Przypadek czy może polityka?

Łukasz Kuczera

Źródło artykułu: