Mszę oglądało więcej niż żużel, bo ksiądz powiedział coś ciekawego z ambony

Co najmniej dwie internetowe telewizje oferują prezesom drugiej ligi relacje w pay-per-view. Mówią, że być może uda się na tym zarobić parę groszy. - Życzę im szczęścia. Za grosze nie opłaca się kabli rozkładać - mówi właściciel stacji LubelskaTV.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
zawodnicy w trakcie meczu TŻ Ostrovia - Speed Car Motor WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Na zdjęciu: zawodnicy w trakcie meczu TŻ Ostrovia - Speed Car Motor

Internetowe telewizje (dwie z trzech), które walczą o wyłączność na pokazywanie drugiej ligi otwarcie, mówią o chęci sprzedawania relacji w pay-per-view. Sugerują nawet, że jest szansa na niewielki zysk. Nie podają konkretnych kwot, dowodząc, że dotąd nikt nie robił płatnych transmisji z drugoligowego żużla na większą skalę. Nieprawda. Przerabiała to LubelskaTV.

W sezonie 2017 LubelskaTV pokazała w pay-per-view cztery mecze. Skutki były opłakane. O ile w przypadku rewanżowego meczu o awans do Nice 1.LŻ (Car Gwarant Start Gniezno - Speed Car Motor Lublin) relację wykupiło 980 osób, o tyle w przypadku spotkań Lublina w Poznaniu czy Krośnie licznik bił już bardzo słabo. Relację z Poznania kupiło około 80 osób, z Krosna 120. To jest poziom przynoszący dramatyczne straty, bo już na samą obsługę informatyczną systemu trzeba ponieść koszty. Chodzi o 2-2,5 tysiąca złotych. Sprzedaż dla 80 osób w cenie 15 złotych to przychód na poziomie 600 złotych. 80 razy 15 daje 1200, ale 50 procent odchodzi na koszty operatora.

Sławomir Opoka, właściciel stacji LubelskaTV już jakiś czas temu powiedział nam, że z żużla się wyleczył. - Pokazywanie drugiej ligi miałoby sens, gdyby w każdym ośrodku było tak, jak w Lublinie, gdzie żużel jest traktowany niczym religia - tłumaczy nam Opoka. - Nie liczyłem, ile osób musiałoby wykupić relację pay-per-view, żeby to miało sens (z naszych kalkulacji wynika, że 2 tysiące przy płatności rzędu 15 zł - dop. red.). Wiem jednak, że trzeba 15 tysięcy zysku netto z każdego meczu, żeby go jakoś sensownie pokazać. Każde spotkanie to koszty. W Polsacie przy meczu robi 30 ludzi, ale u mnie też było od 13 do 18 osób. Tym ludziom trzeba zapłacić.

Opoka uważa, że pay-per-view w drugiej lidze miałoby się szanse sprawdzić przy mocnym, ogólnopolskim odbiorcy. Takim, dla którego jeden, czy drugi słabszy wynik nie stanowiłby problemu. - Jak już widz miał wydać tyle, co za paczkę chipsów, to był problem - zauważa Opoka. - Z serwerami szykowaliśmy się na dziesięć tysięcy widzów, a zdarzało się niecałe sto. Trudno się jednak dziwić, skoro przy jednej z otwartych transmisji mieliśmy trzysta osób. Tyle to ja miałem na transmisji mszy, na której ksiądz coś ciekawego krzyknął z ambony - kończy Opoka.

ZOBACZ WIDEO: "Izak": Gry komputerowe są trudniejsze do komentowania, niż piłka nożna


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Czy pokazywanie meczów drugiej ligi w internecie ma sens?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×